Szczawnica- miejsce które czaruje i leczy

DSC00423

Pod koniec sezonu zawsze przychodzi mój czas na Szczawnicę. Człowiek zmęczony i z  odpornośćią która  spada mu do zera nie jest w stanie  nic już zdziałać i  wtedy    może pomóc tylko  odpoczynek. Szczawnica to własnie moje miejsce idealne do tego celu i wiem ze zawsze mi pomoże. Wybieram się do niej oczywiście zawsze wczesną wiosną albo póżną jesienią, bo wtedy najspokojniej i oczywiscie dla mnie  najlepiej. Hotele oferują również niezłe pakiety , więc sami rozumiecie że lepiej być nie może.

Będąc w Szczawnicy pewnie nie jeden sobie zada pytanie co robić ? No oczywiste że odpoczywać , ale jak ??? Podam tu mój plan działania , nie jest to poradnik lecz raczej wskazówka z mojego punktu widzenia jak wykorzystać najlepiej czas w Szczawnicy.

DSC00399 DSC00379

Otóż najważniejsza rzecz to oczywiscie nocleg.  W Szczawnicy mamy tak naprawdę bardzo szeroką bazę noclegową ale warto zwrócic uwagę na te miejsca które są szczególnie położone w ciszy i spokoju. Najlepiej kierować się noclegami w odrębie Parku Górnego. Ceny są tam drozsze niż w innej częsci Szczawnicy ale poza sezonem zawsze trafiają się  dobre oferty a po za tym niema nic lepszego jak poranny spacer czy joging przed śniadaniem w otoczeniu Parku.

W Szczawnicy oczywiście można odpoczywać spacerując albo przesiadując w kawiarenkach czy restauracjach, lecz trochę bezpośredniego zdrowia również nam nie zaszkodzi, więc warto go zaczerpnąc w Inhalatorium . Mają tutaj szereg świetnych zabiegów i inhalacji. Warto się umówić na prywatną wizytę z lekarzem w przychodni który stworzy nam bezpośredni program zdrowotny, kosztuje to 80 zł ale przynajmniej wiemy za co się zabrać.  W niskim sezonie dodatkowo możemy sobie pozwolić na swobodny terminarz i wtedy najlepiej umówić się na zabiegi rano, tak żeby od południa własnie był czas na inne rzeczy. W Inhalatorium mają szereg  ciekawych i pomocnych zabiegów , lecz niewątpliwie najprzyjemniejszym i dające świetne rezultaty już po kilku sesjach jest Inhalacja Celkowa. Polega ona że zamykają cię w celi gdzie powstaje mgła lotnych zdrowotnych gazów. Siedzimy tam przez ponad 20 min i oddychamy, nic wiecej nie robimy, tak ze fajnie ;-). Oprócz celki warto wybrać  różnego rodzaju gimnastyki czy masaże , naprawdę potrafią człowieka postawić do pionu fizycznie jak i psychicznie. Jeśli chodzi o ceny to kwestia jest bardzo przyjazna bo w odróżnieniu od hotelowych Spa zapłacimy tutaj 10 x taniej.

DSC00337

Po Inhalatorium warto się  udać  napić szczawy (wodę zdrojową )  do Pijalni Wód na placu Dietla. Jak wykupiliście poradę w przychodni to  już na pewno wiecię jaką  wodę wybrac najlepiej do waszej kuracji, bo zresztą   jest ich sześć a każda  ma inne właściwośći . Ja próbowałem oczywiście wszystkie i dziwnym trafem tą która mi lekarz polecił była najgorsza ( Jóżef), ale co zrobić ce la vie….

 

Tak naprawdę jeśli rano wstaniemy o 8.00, to po małym spacerku i  śniadaniu  pójdziemy na zabiegi coś koło 9.30. Zabiegi nam zajmą coś ponad godzinę  a pózniej przed obiadem bedziemy mieli czas na małą drzemkę lub krótki wypad  do kawiarenki na małe aperitivo . Ja po zabiegach zawsze lądowałem do Kawiarni Helenka . Niezwykle urocze miejsce gdzie można napić się dobrej kawy ale i skusić się  na coś więcej jak  Campari. Mają prasę, jakieś przekąski, więc czas spędza się tam miło. Na obiad codziennie prawie lądowałem do jadłodajni Pod Siekierkami. Jak byliście w Szczawnicy więcej niż raz  to na pewno tam jedliście bo tam wszyscy prędzej czy pózniej ląduja . Jest tanio, dużo i smacznie. Zupę podają w wazach – codziennie inna a na drugie też jest nie mały wybór.

Po obiedzie tak naprawdę mamy free time. Ja często wykorzystywałem ten czas żeby to trochę się pokręcić po okolicy. No i tak polecam wypad powyżej Parku Górnego . Nie wyobrażacie sobie jakie świetne mamy widoki z tego miejsca. Powyżej Parku można dalej iść jeszcze w  górę w kierunku Beresnika albo tak jak ja zwykle robiłem zejść w strone osiedla Połoniny gdzie przechadzamy się wsród bardzo fajnych uliczek ze starymi willami. Tutaj własnie czuć prawdziwą Szczawnicę , czyli taką która żyje swoim rytmem. Mało tutaj sanitariuszy ,turystów,  dużo swojaków .

DSC00328

 

Oczywiscie jeśli nie w Górę Parku można też isć w dół a tam znów Promenada. Pamietajmy jednak że wzdłuż  Grajcarka jest co prawda ładnie ale mniej zdrowotne powietrze niż na górze. Nie zaszkodzi nam oczywiście, ale i nie pomoże, więc  jeśli szukamy zdrowego tlenu to lepiej wspinać się w góre. Jeśli mowa o górze to oczywiście na myśl przychodzi popularna Palenica. Jest kolejka dla leniwych a na górze tez mamy kilka fajnych tras do wyboru.

Tak naprawdę jeśli chcielibyśmy spędzić aktywnie nasz pobyt w Szczawnicy to  miejsc do zwiedzenia jest tu multum. Szczawnica to miejsce położone w centrum Pienin czyli tak jak w Tatrach jest co zobaczyć .

Po aktywnie spędzonym dniu zdobywając kolejne szczyty, pagórki czy ławki na promenadzie 😉 należy się kolacja z dobrym winem. W Szczawnicy tak naprawdę mało jest takich miejsc gdzie wieczorem możemy skoczyć na taką kolacje i ja zazwyczaj wybierałem Restauracje w Modrzewie Park Hotel albo Restauracje Villa Marta. Pierwsza pozycja bardziej wykwintna z francuskim akcentem , druga znów swojska dobra Szczawnicka kuchnia w naprawdę miłych i ciepłych wnętrzach.

No i tak mniej wiecęj wygląda mój pomysł na naładowanie baterii.Ląduje tam dwa razy do roku i zawsze po powrocie do domu jestem pełen energii i  gotowy do dalszego działania.  Polecam każdemu taki mini wypad, naprawdę potrafi zdziałać cuda. ;-)Pozdr Chef

 

Main Cities of Europe 2016 – czyli gdzie najlepiej zjemy w Warszawie i Krakowie według renomowanego przewodnika Michelin

56dff933a775e_p

I tak oto wczoraj  przeglądając facebooka niezwykle uradowałem się kiedy to kilka  moich kolegów w zawodzie chwalili się ( i słusznie ) kolejnym wyróżnieniem w przewodniku Michelin. Jak wszyscy dobrze wiemy znalesć się w owym czerwonym przewodniku to wielki prestiż dla każdego a druga sprawa  niesie za sobą sławę, pieniądze ale również i ważne zobowiązania .Nie bez przypadku wczorajszym najczęstczym wymawianym nazwiskiem wśród ludzi dobrego smaku było „Camastra”.  Andrea Camastra , szef i współwłaściciel restauracji Senses własnie dostał gwiazdkę Michelin co na pewno jest wielkim sukcesem w Polskiej gastronomii. Ciesze się że mamy drugą gwiazdę, chociaż sądze żę Anrdrea już dawno powinien ją mieć , bo zawsze słyszałem świetne recenzje  od gości którzy go odwiedzali.Trzeba również powiedzieć że powoli Modesto przestaje być nr 1 wsród przewodnika Michelin( nadal jedna gwiadka ) ale nie ma się co dziwić zresztą  ,bo w stolicy otwarto ostatnio naprawdę dużo świetnych restauracji.

Warszawa brnie do przodu ale nie tylko, bo w Krakowie w końcu również udało się uzyskać ważne wyróżnienie jakim jest Bib Gourmand. Najlepiej w stosunku do ceny przypadło jakże już popularnemu Zazie Bistro. Znam to miejsce, niewątpliwie bardzo słuszna decyzja inspektorów Michelin bo na Kazimierzu naprawdę rzadko trafić na coś dobrego w dobrej cenie.Co do gwiazdek niestety w Krakowie ich jeszcze brak chociaż sądzę ze niesłusznie bo Copernicus prowadzony przez Filipkiewicza również zasługuje na coś wiecej niż tylko widelczyki.

Niewątpliwie gastronomia w naszym kraju zaczyna przeżywać oswiecenie lecz nadal brak elitarnych  produktów jakimi mogą się pochwalić włosi czy francuzi. Mysle żę to jest naszym hamulcem co powoduje żę nadal mamy jedynie dwie gwiazdki w kraju mając jakże ilu świetnych kucharzy.Trzeba nad tym pracować i przede wszystkim zmotywować ludzi żebyśmy jedli to co zdrowe i nasze.

Gratuluje wszystkim wyróżnionym i życze jak zwykle samych sukcesów . Pozdr Chef

fot. zródło dzennikpolski24.pl

(http://www.dziennikpolski24.pl/aktualnosci/g/gwiazdka-michelin-dla-drugiej-polskiej-restauracji-bib-gourmand-dla-restauracji-z-krakowa,9481537,17213241/)

Historia Roślin Jadalnych – Jarosław Molenda

Processed with VSCO with c2 preset

Nie jeden raz historia pomagała mi lepiej zrozumieć okoliczne przyzwyczajenia żywieniowe, które dla kogoś który ich nie zna mogą się okazać bardzo dziwne. Dla włocha wypicie capuccino po obiedzie czy zjedzenie  deseru przed posiłkiem może być niewiarygodnie przedziwną  sytuacją lecz to wszystko usprawiedliwia klimat, dawne zwyczaje i oczywiście odmienny tryb życia. Wiele ostatnio wgłębiam się w historie , bo nadal są rzeczy które pozostają dla mnie niezrozumiałe i ciągle szukam rozwiązania. I tak szukając tu i tam pewnego razu w księgarni zaciekawiła mnie ta książka która do dziś ciesze się że ją posiadam w mojej półce z kulinariami. Mowa oczywiście o „Historii Roślin Jadalnych” którego autorem jest podróżnik i smakosz Pan Jarosław Molenda. Ta ksiązka to taka pozycja która myśle że  każdy miłóśnik dobrego jedzenia powinien przynajmniej raz przeczytac w swoim życiu. Takie ciekawostki że cukier kiedyś nazywało  Indiańską Solą i kosztował tyle co dziś najdroższy kawior czy ze w Polsce hodowano jedwabniki do tworzenia jedwabnych szat to tylko niektóre z niesamowitych rzeczy jakich się od niej  dowiemy. Autor prowadzi nas przez fascynujący świat wielkich odkryć jak piwo czy rhum wszystko dogłębnie analizując. Szczerze przyznam że sam po przeczytaniu tej lektury byłem wielce zdziwiony jak bardzo jedzenie potrafiło zmienić nasze losy  .  Wojny czy dobre stosunki między państwami często gęsto były uzależnione właśnie od jedzenia. Niewątpliwie jedna z ciekawszych lektur jakie ostatnio udało mi się przeczytać i  polecam każdemu kto również tak jak ja jest ciekaw jak jedzenie odmieniło nasz  świat.  PG

Kulisy Kulinarnej Akademii – Marek Brzeziński

IMG_20150519_000820

Są ksiązki które zapadają ci w pamięci na wieki a po ich przeczytaniu nie dość że doznałeś ogromnej przyjemności to jeszcze masz ochote na więcej. Taką niewątpliwie pozycją była dla mnie ksiązka Marka Brzezińskiego pt „Kulisy Kulinarnej Akademii”. 

Autor opisuje w tej ksiązce swoją historie związaną z wyjazdem do Francji do jednych z najlepszych szkół kulinarnych na świecie ( a na pewno najbardziej prestiżowej ) czyli Le Cordon Blue. 

Napisana z humorem i niezwykle ciekawymi wątkami związanymi ze szkołą (lecz nie tylko) od tej książki po prostu nie chce się oderwać wzroku. Uważam ją za mój bestseller i naprawdę po skończeniu całości zapragnołem wyjazdu do Francji. 

Fajne w tym wszystkim jest to, że nie ma tylko o samej Akademii Cordon Blue lecz w sumie o wszystkim co spotkało autora podczas swojego wyjazdu . Zwiedzał on cały kraj żeby poznać kulturę która się ściśle  wiąże z jedzeniem a druga sprawa pozwala na zrozumienie lepiej całą ta francuską sztukę kulinarną. 

Książka napisana naprawdę wyśmienicie  a dodatkowo znajdziecie  w niej również dużo super ciekawych przepisów na francuskie wielkie znane przysmaki ( oczywiście rodem z Akademii Cordon Blue ).

Myślę że obowiązkowa pozycja dla miłośnika  Cuisine Francese, a jeśli  nim jeszcze nie jesteście, to na pewno po przeczytaniu tej książki się staniecie. 😉

 

Gault & Millau

DSC_0018

Kojarzycie może genialny film z Van Dammem o tytule Quest? W filmie (jeśli nie pamiętacie )najlepsi fighterzy z całego świata zostali zaproszeni na prestiżowy turniej Smoka gdzie można było wygrac tytuł nalepszego z najlepszych.

Ok może przesadzam, ale przez chwile jadąc na Gale Gault e Millau odczułem podobne wrażenia jak z filmu. Otóż najlepsi z najlepszych ( wsród kucharzy ) tego dnia ( 30 listopada) wybrali się z najdalszych zakątków Polski aby zmierzyć się w ostatnim starciu o miano szefa Roku.

Hehehe… może rzeczywiscie troche przesadziłem ( szczególnie z tym starciem) lecz niewątpliwie Gala była niesamowitym widowiskiem na żywo. 

Plan całego wydarzenia  był naprawde bardzo ciekawy. Początek troche się dłużył lecz to akurat mi nie przeszkadało bo było z kim i o czym rozmawiać( w koncu ponad 300 szefów kuchni). Formuła była taka że najpierw mieliśmy mały wstęp jak naprawdę wygląda filozofia Gault e Millau. Dużo by tu pisać lecz ogólnie to co mi się najbardziej podobało w filozofii zółtego przedwodnika  to fakt że  kucharze są tutaj najważniejsi. Nie liczy się gdzie masz swoją restauracje jak ona jest znana, nie ważne jest również to czy klamki w twoich drzwiach są pozłacane czy nie , przede wszystkim liczy się to żebyś gotował smacznie, zdrowo i możliwie z lokalnych produktów..

W tym roku zdradze od razu że szefem roku został Modesto lecz nie jest powiedziane że za rok szefem roku stanie się ktoś całkowicie nie znany . Gault e Millau ma swoją grupe zawodowców ( inspektorów ) którzy w przeciągu kilku miesięcy siegają do najgłebszych zakątków Polski. Myśle że to przede wszystkim wyróznia Gault e Millau od Michelin. Inspektor z Michelin z tego co mi wiadomo wiekszość czasu siedzi w Warszawie a na dwa lub trzy dni pojedzie do Krakowa. Jego krytyka jest okrojona jedynie o stolice , Gault e Millau sięga  na obszar całej Polski i to przez kilka miesięcy.

Wiadomo oczywiście że wszystkiego się zbadać dokładnie  nie da ( szczególnie w tak krótkim czasie), bo sam badam od wielu lat góralską kuchnie na Podhalu i jeszcze sam do konca nie jestem pewien gdzie bym zjadł najlepiej   lecz Gault e Millau w Polsce naprawdę (w odróznieniu do Michelin który tylko sprawdza ) jest poszukiwaczem dobrego smaku i myśle ze z roku na rok na pewno będą zdobywać wiekszą wiedzę.

No ale wrócmy do samej Gali.Po małym wstępie o filozofii przewodniku Prokop wprowadził nas w ciekawy moment nominacji szefów ,tak więc bawiąc się świetnie ze swoimi kolegami  przy stoliku  zgadywaliśmy kto może wygrać dane tytuły. 

Każdy Szef mógł zostać wyrózniony w 5 kategoriach czyli:

  • Szef Tradycji
  • Kobieta Szef
  • Młody Talent
  • Szef Jutra
  • Szef Roku

 Szefem Tradycyjnym został Bartek Rudnik z Restauracji Romantycznej Dr Irena Eris. Bartek podczas uroczystej kolacji podał nam świetnego łososia Bałtyckiego i myśle że ryby to własnie jego specjalność. Drugi laureat w kategorii kobieta Chef była Agata Wojda od Kręglickich .  Trzeci w kategorii młody talent  to Witek Iwański z Aruany gdzie podał przepysznego schaba ze świni złotnickiej ( rozpływał się naprawdę w ustach). Szefem Jutra został Andrea Camastra z Senses i miałem okazje poznać jego dekonstrukcyjną wersje pierogów ruskich.. Na końcu (czyli to co najlepsze) był deser w wydaniu Modesta – ciastko czekoladowe pokryte gniazdem z buraków na której położona była świeca ( niestety nie smaczna ) która oświetłała kapelusz kucharski którzy robił za klosz całości. Bardzo pomysłowe i  smaczne, dobrane z genialnym Porto który w nosie odnosił się do całosci z pięknym i jakże intensywnym zapachem wosku.

Na koniec dostaliśmy wszyscy  po egzemplarzu przewodnika Gault e Millau i oczywiście każdy się rzucił na niego żeby sprawdzić jak wysoko doceniono jego starania. Ja wraz z tatą mamy po 1 czapce, lecz i tak myślę że ta czapka powinna należeć tylko do niego bo to on stworzył Lechalet. Na Podhalu wyróznieni zostali również: Bąkowo Zohylina, Grand Nosalowy, Crocus,Gazdówka, Bury Miś i Bukovina . Gratuluje wszystkim i życzę żeby z roku na rok zdobywali coraz to więcej czapek.

Koncze  Dziekując  Gault e Millau ze nas zaprosił na gale , na pewno te super wspomnienia zostaną na długo w moich myślach. Teraz jednak czas podwinąc rękawy do góry bo sezon się zbliża a przed nami  jeszcze wiele  do zrobienia .Pozdr Chef

 

DSC_0023

 

 

 

Designer Outlet Parndorf

DSC_0067

Wszyscy dziś kochamy wyprzedaże i coraz to bardziej popularne stają się tak zwane duże Outlety, gdzie za małe pieniądze kupimy dobre ubrania znanych projektantów.

W Krakowie jest na przykład Factory i TkMAXX które mają naprawde bardzo dobre marki lecz nie każdy wie że kawałek od Zakopanego znajdziemy bardziej wypaśny Outlet gdzie znajdują się butiki takich marek jak Prada, Gucci, Armani czy Ralph Loren.

Dokładnie to miejsce znajduje się w okolicach  Wiednia co w sumie nie jest blisko bo to ponad 400 km lecz jakby na to nie spojrzeć to tylko 4 godziny drogi w jedną strone od Zakopanego ( dla porównania do Krakowa z Zakopanego jedzie się prawie 2H).

McArthur Glen Designer Outlet to siec prestizowych Outletów w całej Europie , stały się popularne przez to własnie że można kupić naprawdę wyjątkowe rzeczy jak buty od Prady czy jeansy od Trussardi przecenione nawet do 70 %. Wiadomo oczywiście że nie jest tam wystawiana najnowsza kolekcja, lecz jeśli komuś nie zależy żeby być na topie i kocha na przykład genialne koszule Gucciego to zamiast zapłacić 1000 euro może się zdarzyć że wyda jedynie 300. Po za tym trencz od Burberry czy puchówka od Armani to klasyki które w szafie zawsze warto mieć.

Polecam to miejsce szczególnie jesli nie jestescie fanami sieciówek a moim zdaniem lepiej przyoszczedzić sobie troche grosza i zrobić sobie wyjazd do Pandorfa ze znajomymi i nakupić się na cały sezon niz tak co miesiąc kupić coś na jedną chwile. (Na stronie zawsze dostępne są ostanie akcje wyprzedażowe także zawsze można być na bieząco.)

Do Parndorfa zawsze uderzam jak jade do Włoch bo jest po drodze. Ważne jest tylko że od Bratislawy należy się kierować w strone Budapesztu i na autostradzie należy wybrać wyjazd Pandorf. Z Pandorfu pózniej warto kierować się do Einsestatd i po 40 km znów sie znajdziemy na autostradzie która prowadzi do słonecznej Italii. Pozdr Chef

designer outlet

Nocą …

IMG_20140706_194841

Niewątpliwie jeden z najbardziej bajkowych momentów miasta jest noc. Wszystko się uspokaja i nagle robi się magicznie. Kocham szczególnie zakupy póżną nocą. Wtedy niema tego tłoku, alejki puste i ma się wrażenie jakby było sie samemu w tej dużej i przestronnej hali. Mozna sobie spokojnie pooglądać wszystko i nacieszyć oko po zatym  tym  nigdzie nam nie śpieszno no bo przecież do kas na pewno nie będzie kolejek. Gdzieniegdzie ktoś od czasu do czasu wyskoczy z rogu lecz to prawdopodobnie pracownik i nie rzadko się zdarzy że życzymy sobie dobrej nocy.  Ludzie są bardziej przyjazni o takiej porze i chętnie pomogą , no bo zresztą  takie nocki to dla nich same nudy.

W KRK dużo już supermarketów pracuje 24 h i naprawde uważam to za wielki plus. Wiadomo żę może niektórych rzeczy zabraknąc o takiej porze jak swięze bułeczki czy warzywa , lecz nie oszukujmy się po takie rzeczy się do hipermarketów nie chodzi ;).

Polecam każdemu taki wypad bo uwierzcie mi ze czasami może nawet być on relaksujący. Pozdr ( miłośnik nocnych zakupów ) 

 

Nad rzeką …

Wpierw słońce i upał, nagle burza, ciemno i zimno.

Rzeka paruje i w moment robi się gęsta mgła.

Woda zaczyna coraz bardziej być wzburzona i masz wrażenie jakby nagle miała tędy przejść ogromna fala jak w Władcy  Pierścieni.

Ty stoisz sam na środku rzeki , bo ryby mądrzejsze od ciebie już dawno  skryły  się koło brzegu pod skałami – teraz na pewno już nie wezmą.

Zastanawiasz się co robić bo w sumie zaczyna coraz mocniej grzmieć.

Wędka w sumie z włókna węglowego i tak na środku rzeki to mam duże prawdopodobieństwo że pier****ie mnie zaraz piorun, a szczerze nawet jakby chybił i przeszedł obok to przecież woda jest dobrym przewodnikiem elektryczności, ale co tam, raz się żyje, wyciagam Xperie i  zaczynam pstrykać kilka  zdjęć .

Pada jak to mówią” z cebra”  lecz przecież telefon wodoodporny więc sprawdźmy tych Chinczyków czy mówią prawdę.

Nagle burza ustała.

Słońce się pojawiło lecz zaczyna zachodzić.

Czas do domu.

Ryb mało ale za to jakie fotki!!! 

Zdjęcia robione na odcinku  stacja paliw Orlen Białka - oczyszczalnia scieków Czarna Góra 
przed, w czasie i po burzy. 

   DSC_0065DSC_0060 DSC_0056

Rzeka Białka Tatrzańska – powrót

Wypad nad Białke przekładałem już od maja , bo to zła pogoda, niema czasu itp sprawy. Ostatnio jednak misja zakończona. Wróciłem na rzekę po długiej przerwie zimowej i co mogę powiedzieć.Super !!!!

Jak to Białka wszystko się pozmieniało. Dawne dobre miejscówki są teraz całkiem suche i koryto rzeki zmieniło całkowicie swój bieg. Jest to normalne. Kiedyś nawet  przyznam się, że chciałem zrobić mapkę rzeki i zaznaczyć miejsca warte uwagi, lecz pytanie po co? Pierwsze większe deszcze i w Białce po prostu metamorfoza.
To jest dzika rzeka i tutaj o rybę trzeba się mocno natrudzić bo i woda przejrzysta, skały śliskie a nurt chętnie zwali z nóg. Ile to jak straciłem sztucznych much, które zaczepiły się o dno lub gałęzie zatopione, nawet nie jestem stanie zliczyć. Jak ogóle sobie przypomnę moje początki muszkarstwa to aż dziwże taki wytrwały byłem i nie połamałem wszystkiego. Pamiętam, że bywały dni, że ( na początku ) zastanawiałem się, czy w ogóle w tej rzece są ryby. Spędzałem całe dnie nad rzeką  machając jak ten głupi , przy okazji nie mając nic złowionego. Modliłem się o jednego pstrąga i w końcu po chyba 2 tygodniach prób i błędów złowiłem 😉
Z roku na rok bywałem coraz lepszy lecz chociaż wydawało mi się, że już wszystko wiem pstrągi dalej potrafiły udowodnić ,że są mądrzejsze ode mnie.
Dzisiaj wiem, że chociaż  biorąc takie czynniki pod uwagę jak zachmurzenie, prąd wody, mętność, wiatr czy temperaturę dobierając  idealną przynętę to i tak może się trafić że ryba nie będzie brała bo po prostu dziś tak ma.
Czasami zal mi wędkarzy  którzy łowią nad Białką pierwszy raz, bo tak jak ja zaczynałem oni również wracają do domu z pustym koszykiem. Nie pomoże tutaj w żadnym wypadku najlepszy sprzęt czy najlepsza stuczna mucha , po prostu trzeba znać teren i mieć doswiadczenie, które wyłącznie się nabiera latami.

Ja ostatnio miałem okazje połowić w górnym odcinku Białki czyli niedaleko miejscowości Jurgów. Złowiłem co prawda nie dużo bo jedynie dwa potokowce i jednego lipienia lecz niema co się dziwić bo tutaj niema co liczyć na częste brania. Rybki oczywiscie niewymiarowe lecz waleczne jak zawsze. Głównie łowiłem na mikroninfe na haku 16 w odcieniach od jasno zielonej do czarnego. W płytkich miejscach szczególnie dobrze nasłonecznionych warto pokusić się na suchą muszkę. Polecam zostawić autko w miejscowości Brzegi niedaleko mostu i wybrać się w dół lub w góre mostu. Dolny odcinek jest bardziej bogaty w płanie co również jest dobrym rozwiązaniem dla mniej doświadczonych. 

Podsumując polecam każdemu tą rzekę bo tutaj sie nabiera szacunku do przyrody.Pozdr Chef
DSC_0029
29.06-EFFECTS
DSC_0024
DSC_0025
DSC_0030
IMG_20140629_094940