Po wakacjach…

Przyszedł wrzesień a wraz z nim koniec wakacji. W tym roku pod Tatrami przyjechało naprawdę sporo ludzi, takich tłumów to szczerze dawno sobie nie przypominam. Były długie kolejki do kas biletowych , parkingów, nie wspominając  o zatorach na szklakach.  Kilka ładnych lat temu bodajże którymś z artykułów w Gazety  Krakowskiej były dyrektor Paweł Skawiński wypowiadał się na temat corocznych tłumów w Tatrach – wtedy 3 lub 3,5 miliona turystów uważano za naprawdę wielkie liczby, dzisiaj w Tatrach mamy ponad 4 miliony odwiedzających i  jak się okazuje niewiele brakuje, żeby nagle dobić do 5 milionów.

Taka ilość turystów generuje niesamowite ilości śmieci, nie wspominając o ściekach, które kiedyś dla hecy ktoś obliczył, że podczas jednego sezonu mogłyby zapełnić powierzchnie Smreczyńskiego Stawu.

Tatry się zmieniły , są zniszczone , zaśmiecone i straciły dawne piękno. Wielu już rezygnuje z urlopu w Tatrach i  nie dziwie się –  dzisiaj sam bym już tu nie przyjechał

Pisząc ten trochę dramatyczny post przypomniała mi się rozmowa Piotra Mazika, Pawła Skawińskiego, Jana Karpiela- Bułecki, Wiesława Wójcika i Grzegorza Kapli z zimowego kwartalnika Tatry. Ich tematem rozmowy było pytanie czy dzisiejsze Zakopane potrzebuje autorytetu na miarę Chałubińskiego i ja dziś jestem przekonany, że tak !

Niestety brakuje nam kogoś, kto naprowadzi nas na właściwy tor. Problemem nie jest nadmiar  turystów, lecz nasze podejście do stylu życia jako ludzi gór. Wszystko dzisiaj robi się dla  pieniędzy, kosztem przyrody i nie tylko.  Takie dziadowanie jak to określił we wspomnianej rozmowie kwartalnika  Jan Karpiel Bułecka jest codziennością na Podhalu. Nie dba się już o tradycje czy wartości, jakimi kierowali się nasi dziadkowie, tylko pieniądz rządzi wszystkim. Niech przykładem będzie Gubałówka, która to 50 lat temu było przepięknym miejscem do podziwiania panoramy tatrzańskiej, dzisiaj z uwagi na ilość bud zwana jest polskim Bangladeszem. To smutne, że w takim Zakopanem sprzedaje się chińskie wyroby w pseudo góralskich budach , zamiast  oryginalnych produktów od lokalnych rzemieślników. Z oscypkami jest to samo – jest coraz mniej bacówek z prawdziwego zdarzenia, mamy wysyp masowo produkowanych serów skąd na dobrą sprawę w większości wypadków nawet nie znamy pochodzenia.

Wielu rzemieślników zrezygnowało ze swojego fachu, rolnictwo na Podhalu upada, bo turystyka wypiera wszystko. Problem w tym, że źle się za to wszystko zabieramy. Za przykład powinniśmy brać inne miejscowości górskie, które mają większe doświadczenie w turystyce. Tam dba się o otaczający krajobraz, architektura jest spójna, a nie mniej ważne są lokalne tradycje i kultura.

Z naszej perspektywy nie wiem za bardzo jak naprawić ten cały bajzel co utworzyliśmy ,ale wydaje mi się, że dobrym rozwiązaniem byłoby iść w jakość, a nie ilość. Nie chodzi o to, żeby zabraniać ludziom przyjazdu w Tatry, tylko o to, żeby go  trochę ograniczyć. Za przykład pozwólcie, że postawie naszą restaurację, którą  to spokojnie można by było powiększyć do większych rozmiarów z uwagi, że w sezonie często trzeba niestety trochę poczekać na stolik. Gdybyśmy wybudowali kolejną salę, oczywiście nie przeczę, że początkowo byśmy zarobili większe pieniądze, jednak na pewno po pewnym  czasie stracilibyśmy stałych bywalców, którzy do nas przychodzili z uwagi na miłą i przytulną atmosferę. Wraz z powiększeniem restauracji wzrosłyby również koszty utrzymania i tym samym musielibyśmy podnieść cenę dania o kilka złotych. Finalnie zyskalibyśmy możliwość przyjęcia więcej ilości gości, oferując  gorsze usługi  i droższe jedzenie. Tak by było w naszym wypadku i niestety tak obecnie jest w Zakopanem.

Niestety więcej nie znaczy lepiej i wiele znanych górskich kurortów o tym wie. Zakopane obecnie znajduje się w trudnej sytuacji, ale liczę że ostatecznie wielu zrozumie swój błąd. W najgorszym wypadku cytując jeszcze raz Pana Jana Karpiela Bułeckę „ zostanie nam jedynie  wszystko wysadzić przez saperów w czynie społecznym, potem leśnicy niech posadzą las a po 200 latach przyjdzie pierwszy Gąsienica i znów zacznie od nowa.

Gorąco polecam artykuł z 75 numeru Kwartalnika Tatry „Komu potrzebny dziś Chałubiński ?”

Oczekując na Orzechówkę…

Tęsknie za zapachem skoszonej trawy i długimi wieczorami spędzonymi na balkonie w świetle księżyca. Tęsknie za pstrągami potokowymi, które to wyskakują z wody, żeby łapać jętki w powietrzu. Tęsknie za muczeniem krów i dzwoneczkami owiec, które słychać w oddali.

Moja ukochana limba już puściła pierwsze pędy i już widać, że wiążą się również piękne mahoniowo-fioletowe szyszeczki. Niedługo pojawi się orzechówka i zacznie się show na całego. Jak co roku znajdzie odpowiednią gałązkę i utworzy tam swoje miejsce pracy. Będzie rozłupywać szyszki a ja będę zbierał te nasiona, które to znów w planach mam zasadzić w lesie.

Jak do tej chwili cicho wszędzie, głucho wszędzie. Są drozdy, sroki i rudziki, ale orzechówki brak. Lato będzie późno, więc i ta mądra Pani się spóźni. Czekam….

Rok 2020

Rok temu o tej porze to nawet nie miałem pojęcia co mnie będzie czekać. Jak co roku przygotowywałem się do rozpoczęcia kolejnego sezonu, miałem wiele planów które niebawem miałem na celu wdrożyć…

Sezon zimowy był naprawdę dobry. Pracowaliśmy dużo, śniegu również było dość sporo więc i goście byli zadowoleni z przyjazdu w góry. Początkiem marca jednak dotarł do nas Covid , zamknęli nas , mieliśmy kwarantannę narodową.

Kwarantanna nie była taka zła , było dużo czasu dla siebie, zresztą chyba nie  tylko ja cieszyłem się z bieżącej sytuacji. Poczytałem kilkadziesiąt książek, obejrzałem cały sezon przyjaciół i cały czas poszerzałem swój warsztat kulinarny , gotując dla nas codziennie wyszukane obiady.

Wielu było przekonanych że ten stan to kwestia tylko kilku tygodni max miesięcy, ja byłem bardziej sceptyczny.  Nie liczyłem, że wrócimy do normalności jeszcze w tym roku, ale pod koniec wakacji wierzyłem że wirusa w jakimś stopniu opanujemy

Przyszło lato i  pogoda tez dopisała. Większość z nas chciała zapomnieć o wirusie i chociaż zagranicznych osób w tym roku było jak na lekarstwo to w góry zleciało się pół polski . Był to jeden z lepszych sezonów letnich ever, straty związane z zamknięciem wiosennym udało nam się  pokryć całkowicie .

Wieści co do wirusa niestety były coraz bardziej niepokojące, mimo że większość się tym nie przejmowała  czułem że na jesień mogą być  problemy .  Nie lubię się przyznawać się miałem  racje , ale tak miałem ! Przyszła  fala zachorowań , zamknęli nas kolejny raz.

Do dzisiaj można powiedzieć że działamy w trybie na wynos , do kiedy tak zostanie to jest jedna wielka niewiadoma.

Przed nami kolejny zakazy, Sylwestra w tym roku nie będzie , na sezon zimowy też nie mamy co liczyć ,bo nie oszukujmy się że kolejna fala już się szykuje początkiem roku.

Dla wielu ten rok jest stracony i wielu woli o nim zapomnieć ale nie ja . Uważam, że na świecie jest pewna równowaga i jak są minusy to zawsze znajdą się i plusy. Ten rok nauczył mnie wytrwałości, większej wiary w siebie i przede wszystkim pokory. Droga walki z covidem jest jeszcze dość długa i kręta, mamy przed sobą nową mutacje wirusa, niezbyt zorganizowany rząd i trochę szalony program szczepień ,ale wierze że jakoś damy radę.

W moim życiu zauważyłem, że nagroda za pokonanie najtrudniejszych problemów zawsze smakuje najlepiej. Kiedy idę w góry droga na szczyt jest trudna i niebezpieczna ale na samej górze mam ten widok który wszystko wynagradza. Tego wam życzę w te święta, wytrwałości, walki i siły w tym trudnym czasie, pamiętajcie ze warto, bo na koniec czeka piękna nagroda.

Pozdrawiam serdecznie Paolo Graffi , wasz przyjaciel z Murzasichla.

Rakiety Śnieżne – pieszo na śniegu pod Tatrami

Rakietami śnieżnymi przyznam się szczerze, że zafascynowałem się dość przypadkowo. Głównie kojarzyłem ten sprzęt z czymś czego już dawno się nie używa i  odeszło do lamusa. Jako nastolatek poznałem rakiety dzięki  starym filmom – tam Eskimosi używali rakiet głównie do pokonywania niekrótkich dystansów i w większości wypadków były to proste konstrukcje z gałęzi i siatek rybackich.

 Nie tak dawno jeden z moich gości przyznał się, że przyjeżdża w Tatry pochodzić w rakietach. Akurat miałem w planach też zimą pochodzić trochę  po górach  i temat rakiet bardzo mnie zaintrygował.

Niewątpliwie dzisiaj jeden z najbardziej popularnych sposobów turystyki  w Tatrach zimą   są skitury. Taki zestaw specjalnych nart  wraz z lekkimi butami i specjalnymi fokami pozwala  wejść na ulubiony szczyt bez problemu. Szczerze przyznam się, że zastanawiałem się nad zakupem takiego sprzętu, lecz jak się okazuje skompletowanie dobrze dopasowanego zestawu wcale nie jest łatwą sprawą .Druga sprawa to fakt że  podstawowy zestaw skiturowy z tego co wiem zaczyna się od 1500 zł a jak chcemy jeszcze dodatkowo uderzać dość wysoko to niezbędne staje się plecak z abs i detektor lawinowy.

Do zimowego chadzania  po Tatrach mogą posłużyć też bardziej delikatne narty biegowe zwane  backcountry . Jak się okazuje, takie szersze biegówki dobrze sprawdzają się poza trasą, lecz jednak zjechać ze stromego zbocza jak skiturami raczej będzie ciężko.  

Można oczywiście całkowicie zrezygnować z nart i iść na żywioł korzystając jedynie z dobrych butów i ochraniaczy (stuptutów)  , lecz jak mamy dość grubą warstwę śniegu  sami wiecie że to nie będzie nic przyjemnego

W tym wypadku zastanawiam się szczerze, jak to się stało że mało się dzisiaj mówi o rakietach śnieżnych. Ogólnie jest to bardzo lekki sprzęt, który łatwo przypniemy do plecaka i co najlepsze  kupimy już za 300 zł. Rakiety nie wymagają specjalnej instrukcji i naprawdę potrafią ułatwić nam podejście w niektórych miejscach.

Jako już szczęśliwy użytkownik rakiet dodatkowo  podpowiem żę dzisiejsze rakiety są naprawdę niesamowicie zawaansowane technologicznie,  Do dyspozycji mamy naprawdę wiele modeli, które sprawdzą się w każdym terenie i przy każdym rodzaju śniegu. Dla przykładu ja korzystam z modelu TSL 438 Up e Down który został stworzony idealnie do pokonywania stromych podejść górskich. Wierzcie mi lub nie ale takie rakiety mają z przodu podobne zęby jak raki i podobnie mocno potrafią trzymać się podłoża. Nie miałem szczerze jeszcze okazji wykorzystać je na bardzo stromych podejściach, lecz pod dość sporym nachyleniem szło się naprawdę dobrze i pewnie. Myślę, że nie problem znaleźć idealny model dla siebie, w sklepie specjalistycznym też na pewno obsługa doradzi jaki model będzie najlepszy.

Ostatecznie nie ukrywam, że jako wielki pasjonat tego sprzętu liczę na to że rakiety będą coraz bardziej popularne w naszym kraju. W Alpach jest to podstawowy sprzęt podczas wędrówek poza szlakiem i  dziwie się trochę, dlaczego u nas tak nie jest. Namawiam was gorąco do spróbowania tego wyjątkowego sportu, chodzenie po świeżym puchu to wielka frajda, którą na pewno pokochacie.

Przed sezonem …

DSC00011

No tak, w końcu już chyba mamy zimę . Padało jak diabli przez jedną noc i pół dnia i w końcu nasze Podhale się ładnie zabieliło. Armatki na stokach już zaczeły śnieżyć  i wieczorami ciężko zasnąc lecz kwestia przyzwyczajenia i znów będę spał jak suseł.Dni teraz są bardzo leniwe , mało się che lecz tym bardziej człowiek nie ma  ochoty siedzieć bezczynnie cały dzień. Noc zapada dość szybko i miewam wrażenie że tego słońca prawie nie ma w ogóle. W Murzasichlu czas się zatrzymał. Mało samochodów, mało ludzi – no może oprócz Niedzieli kiedy ludzie z kościoła wracają. Jest tak trochę smutno lecz i może  dobrze że bywają takie okresy bo  człowiek ma czas na odpoczynek i przemyślenia.

Nie narzekam bo narzekać będę dopiero od 26 grudnia. Wtedy zacznie się tak zwany Hardcore. Pobudka o 6, wyjazd na zakupy i powrót o 9 , pózniej mise in place do 11 i o 11.30 obiad.Od 12 otwieramy restaurcje i tak będziemy hulać aż do 22. Po 22 małe sprawozdanie co należy zrobić na jutro i kupić, tak około 23 zamkniecie restauracji.Wróce do siebie coś może przeczytam na szybko i może zasnę tak koło 01. Zostaje mi 5 godzin snu, bo jutro wszystko od nowa.  Kocham To !!!! Niech zacznie się w końcu ten sezon!!!

Murzasichle : Drugie koszenie

DSC_0055-EFFECTS

Pamiętam jeszcze jak kilka lat temu na Budzowym Wierchu każde pole było obsadzone ostrewką, dzisiaj już tak niestety nie jest. Powoli ostrewki zostają zamienione na folie z balami i tak wygląda dzisiejsze koszenie. A szkoda bo po takie rzeczy między innymi warto było przyjechać do nas w góry. 

Na szczęscie jest jeszcze kilku gospodarzy którzy podtrzymują tradycję i to warto promować. 

Zdjęcie powyzej robione podczas drugiego koszenia czyli tak zwany POTRAW. Pierwsze koszenie to SIANO. Po potrawie na łaki wypuszcza się krowy na tak zwany WOLNY WYPAS. Tam gdzie jeszcze czas się troche zatrzymał  we wsiach jak Jurgów czy Nowa Biała można spotkać jeszcze na drodze krowy wracające samodzielnie z pastwiska do domu.

Niech tak pozostanie . Pozdr Chef 

Mi ricordo ancora quando qualche anno fa a Budzowy Wierch ogni campo era pieno di covoni di fieno, oggi purtorppo ce ne sono sempre di meno.  Poco alla volta i covoni vengono sostituiti da rotoli quali vengono fatti grazzie a trattori di ultima generazzione. Peccato perche vedere quei campi di covoni era sicuramente una cosa straordinaria

Per fortuna ce ancora chi queste tradzzione le coltiva e uno di questi sono i miei vicini di casa.Ecco qualche foto fatta propio sul loro campo:

Le foto sono state fatte durante la seconda falciatura detta qua da noi POTRAW. La prima si chiama SIANO che sarebbe il fieno. Dopo la seconda falciatura sui prati si lasciano le vacche quali in stadi si nutriscono in assenza di uomini e la sera da sole ritornano nelle propie stalle. 

Speriamo che rimanga ancora cosi. Chef

Przemyślenia…

DSC_0016

fot. ekologiczna castorama

Wyciąg w Murzasichlu pusty. Drogi czarne a w trawniku przed domem już powoli zakwitły stokrotki.Takiej zimy napewno nikt by sie nie spodziewał szczególnie że juz prawie połowa stycznia.

Jako mieszkaniec Murzasichla, widzę że z dnia na dzień klimat się zmienia. Bywa coraz cieplej i to nie moje widzimisię tylko fakt który potwierdza dzisiejszy stan zimy.Czasami zastanawiam sie ze w sumie temu wszystkiemu jesteśmy winni my sami.

Do sklepu daleko kilkaset metrów jezdzimy samochodem, kupujemy produkty które nie spełniają zadnych norm ekologicznych i np zamiast oszczędzać prąd gasząc gdzieniegdzie lampy albo używając dawnych metod np miotła zamiast odkurzacza szukamy naiwnie coraz to tanszych dostawców prądu.

Po co w sumie ten cały recykling, po co to niepotrzebne segregowanie śmieci i po co wogóle to całe ekologiczne myślenie?

Przez ostatni miesiąc wiało tak często i mocno że od dawna Halny na Podhalu nie wyrządzil tyle szkód. Jadąc leśmymi drogami np na Morskie Oko zauważymy żę drzew leży od groma. W niektórych miejscach krajobraz się już całkowicie zmienił bo tam gdzie było cicho i mocno zalesione teraz jest jak na polanie. Tak jak ludzie niektóre zwierzęta a szczególnie ptaki potraciły swoje domy a im juz raczej nikt nie pomoże. Zakopane dostanie napewno dofinasowanie za straty po halnym ale raczej miasto na pewno jeśli chodzi o przyrode już nie będzie takie jak kiedyś.

W takich właśnie momentach człowiek się zastanawią że chyba ci z  Greenpeace nie są jakimiś szalencami. Przejrzeli coś czego my nie widzimy i walczą bo wiedzą jakie moga być temu skutki.

Ich działania jednak mogą być tylko motywacją bo żebyś coś zmienić to musielibyśmy wszyscy tak myśleć.

Zakopane i Podhale na pewno już nie będzie takie jak kiedyś ale… może nie być gorsze niż jest. Wystarczy tylko bardziej dbać o otaczający nas świat.

Co należy zrobić? Raczej czego nie należy robić. Można w sumie napisać książke jak dbać o środowisku ale chyba mało kto się tego podioł .( może dlatego że mało chetnych prawdopodobnie by było na taką lekture )

Myśle że każdy napewno wie co ma zrobić żeby w tym swiecie było nam wszystkim dobrze. To tylko kwestia chęci. Pozdr Chef

Wieje i wieje….

Dziś rano znów wyją syreny i to oznaka że halny znów powrócił. Przez ostatnie dni wiało bardzo mocno i można powiedzieć że nonstop strażacy byli wzywani do usunięcia drzew z drogi. Myślałem że od wczoraj już koniec a jednak dziś znów wieje. Teraz na Kasprowym wieje 100 km/h lecz prędkość się zwiekszy. Nie będzie to oczywiście taki halny jak zprzed kilku dni lecz będzie równie mocno wiało i z najnowszych prognoz właśnie noc z soboty na niedziele będzie najbardziej wietrzna.

Tak z ciekawości poszukałem trochę informacje o halnym bo w sumie warto wiedziec skąd się bierze ten diabeł.

” Występujący w Tatrach wiatr fenowy zwany jest lokalnie , na podhalu wiatrem halnym. Powstaje on najczęsciej w półroczu chłodnym. Jego istota jest następująca: łańcuch Tatr stanowi przeszkodę dla wilgotnego powietrza napływającego z południa i południowego zachodu. Powietrze to, wznosząc się w góre daje obfite opady i ulega ochlodzeniu 0 0,3 stopnie C/ 100 m wzniesienia. Po przejsciu przez  główny grzbiet Tatr, już jako powietrze suche opada na strone północną, a temperatura niesionych przezeń mas powietrza wzrasta o 1 stopień C/100 m spadku. Jest to zatem wiatr ciepły, gdyż wzrost temperatury powietrza suchego wraz ze spadkiem wysokości jest znacznie szybszy niż powietrza wilgotnego.”

Xavier

W całej Polsce jest alarm pogodowy z uwagi na orkan znad skandynawii o imieniu Ksawery. Noc u nas w Murzasichlu była bardzo wietrzna, rano znów się troche uspokoiło lecz ma być jeszcze jedno uderzenie które będzie trwało do godz. 14.00. 

Ogólnie w górach nie odczuwa się tak niebezpiecznego zjawiska jak potwierdzają media bo tutaj na podhalu takie wiatry to normalna rzecz. Jedyne co może sprawić problemy to snieżyca która powouduje niebezpieczne wydmy na ulicy. Obecnie miałem okazje przejechać sie Murzasichlem i dorgowcy panują nad zjawiskiem tak że niema powodów do obawy. 

Dla wszystkich którzy jednak planują przejazd przez Murzasichle proponuje dla większego bezpieczenstwa omiajać ten odcinek do południa  bo tak jak to się stało w Małym Cichym jest jeszcze niebezpieczentwo że drzewo może spaść na ulicy.