Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the all-in-one-seo-pack domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /home/cheflab/domains/chef-lab.pl/public_html/wp-includes/functions.php on line 6114
CHEF LAB - blog szefa kuchni restauracji Lechalet w Murzasichlu - Page 28

I2 Marche Rosso

DSC_0056

Są ” wina” i Wina. Ktoś by powiedział że ponad 150 zł na Montepulciano to lekka przesada lecz kwestia co to za Montepulciano. 

Mamy w karcie wino które z roku na rok zdobywa coraz to więcej wielbicieli i tym winem jest własnie Montepulciano I2. 

Samo wino jest po prostu arcydziełem. Jest produkowane z gron Montepulciano w Marchii niedaleko Ancony. Nieduży producent który jak to się mówi leci na jakość a nie na ilość. 

Jeśli mowa o samym winie od samego początku jak go spróbowałem wiedziałem że to nie jest byle jakie wino. Same liczby jak 5000 drzewek  na hektar i wydajność 50 kwintali na hektar mówią już co to za wino. Fermentacja odbywa się w silosach ze stali nierdzewnej przez około 25 dni a następnie dojrzewa w małych beczkach francuskich przez około rok.Ważne że wino jest nie filtrowane i fermentacja odbywa się z całych gron nie wyciskanych. Wynik? Zdumiewający

DSC_0055

Oczywiście  wino nie jest tanie lecz to jedno z tych butelek które jak sie wypije to wtedy cena nie ma znaczenia.

Kolor mocno rubinowy, bardzo intensywny , nieprzejrzysty prawie atramentowy. W zapachu dominują czerwone owoce, jak czereśnie i malina lecz również wyczuwalne są owoce dzikiej róży, zioła jak tymian i estragon i ostatecznie anyż.

Smak wyrazisty, ciepły i dobrze zbilansowany. Bardzo dobra struktura i wytrwałość smaku.I2( pierwiastek Jodu ) to w sumie nie przypadek bo wino rzeczywiście ma bardzo ładny finał mineralno-jodowy. Nie ma się w sumie co dziwić bo winnina położona tylko kilkaset metrów od morza, bravo oczywiście dla producenta że tego atutu nie zaprzepaścił tylko jeszcze bardziej przez metode winifikacjii spotegował.

To wino można doskonale pić samemu lecz jako kucharz i smakosz dobrego jedzenia nie mogłem siąść przy stole  takim winem bez próby akonpaniamentu. Dobrze smakował by z wolowiną z grila z warzywami lecz mi najbardziej smakowało wraz z dobrym pecorino długo dojrzewanym w grocie.

Wino degustowałem dzięki  importerowi Moja Italia. Dostępne jest w restauracji w ograniczonych ilościach.

 

Dlaczego pizze zaczynają się od 29

DSC_0007

Nie jeden pewien się zastanawiał dlaczego w naszej karcie z pizzami numery zaczynają się od 29. 

Otworzyć włoską restauracjie w 90 latach nie było na pewno łatwą sprawą ( szczególnie w Murzasichlu). Ludzie nie wiedzieli na czym polega włoska kuchnia i w sumie się nie dziwie bo wogóle nie była ona dostepna. Zamiast mozzarelli był ser dziurami, zamiast pizzy sprzedawana była zapiekanka a terminologia taka jak Caprese czy Carpaccio była całkowicie ludziom obca.

W karcie również z uwagi na problemy z odczytaniem kart każde danie musiało mieć swoją numeracje tak że jak gość chciał coś zamówic beż łamania niepotrzebnie języka podawał normalnie numerek. Moja mama musiał znać na pamieć każde danie i w tym celu przyporządkowane mu numerek.

Wszystko było w porządku do momentu kiedy menu nie ulegało zmianom lecz że lubiliśmy dodawać co rusz jakieś dania to numeracja ulegała zmianom co również powodowało nauczenie się nowych pozycji .

Z czasem żeby nie robić zamieszania przynajmniej z pizzami postanowiliśmy podzielić karte na dwie : karta pizz i restauracyjna. Tak żeby przynajmniej pizze z uwagi na niewielkie zmiany nie było konieczności zmian numeracji( w najgorszym wypadku dodawało się numer w dół lub góre tak jak biancaneve która jest u nas nową pizzą i jest pod numerem 29). Tak zostało do dziś bo szefowa dalej wie że margherita jest pod 30 a parma pod 42 i raczej już to jej zostanie do konca życia.

Chociaż czasy się zmieniły i w Polsce już włoska kuchnia jest w miare znana ( ta popularna ) i również  komputery już zastąpiły tradycyjne kasy fiskalne co pozwala na brak konieczności zapamietania wszystkich cen  to z uwagi na bieg historii postanowiłem zostawić numeracje.

To część z życia Lechalet i dobrze zostawić małe wspomnienie Pozdr.Chef

Szczęśliwego Nowego 2014

No i w końcu czas pożegnać stary rok i swiętować nadejscie nowego. My jak to zwyczaj w Lechalet nie organizujemy zabawy Sylwestrowej z powodu że jest wielu innych którym bardzo dobrze to wychodzi. Za to zapraszamy wszystkich w godzinach od 12 do 21 na małe co nieco przed kolacją sylwestrową.

Nie zostaje mi nic wiecej jak życzyc szczęsliwego nowego roku no i lece już po panettone i spumante  do zaplecza bo jedno trzeba troche podgrzać (panettone ) a drugie znów idealnie schłodzić.;)

nowy rok

 

Wieje i wieje….

Dziś rano znów wyją syreny i to oznaka że halny znów powrócił. Przez ostatnie dni wiało bardzo mocno i można powiedzieć że nonstop strażacy byli wzywani do usunięcia drzew z drogi. Myślałem że od wczoraj już koniec a jednak dziś znów wieje. Teraz na Kasprowym wieje 100 km/h lecz prędkość się zwiekszy. Nie będzie to oczywiście taki halny jak zprzed kilku dni lecz będzie równie mocno wiało i z najnowszych prognoz właśnie noc z soboty na niedziele będzie najbardziej wietrzna.

Tak z ciekawości poszukałem trochę informacje o halnym bo w sumie warto wiedziec skąd się bierze ten diabeł.

” Występujący w Tatrach wiatr fenowy zwany jest lokalnie , na podhalu wiatrem halnym. Powstaje on najczęsciej w półroczu chłodnym. Jego istota jest następująca: łańcuch Tatr stanowi przeszkodę dla wilgotnego powietrza napływającego z południa i południowego zachodu. Powietrze to, wznosząc się w góre daje obfite opady i ulega ochlodzeniu 0 0,3 stopnie C/ 100 m wzniesienia. Po przejsciu przez  główny grzbiet Tatr, już jako powietrze suche opada na strone północną, a temperatura niesionych przezeń mas powietrza wzrasta o 1 stopień C/100 m spadku. Jest to zatem wiatr ciepły, gdyż wzrost temperatury powietrza suchego wraz ze spadkiem wysokości jest znacznie szybszy niż powietrza wilgotnego.”

Wracając do domu

DSC_0052

Jak co roku przed świętami zawsze jedziemy do Włoch bo to trzeba soczyste  pomarańcze kupić, puszyste panettoni, musujące Berlucchi  i wiele tych rzeczy których niestety u nas w Polsce bardzo cięzko byłoby dostać a szczególnie na Podhalu.

Wszystko byloby piękne gdyby nie fakt że trasa do Bel Paese niestety to bite 10 godzin. Jest troche męcząco lecz przynajmniej wieksząsć to autostrady którymi można dość szybko pomykać. Po swiątecznych zakupach wracając z Włoch trzeba pojechać autostradą Alpe Adria która uważam za jedną z najpiekniejszą autrostrad we Włoszech ( i podwzględem infrastruktury i pod względem  widoków ). Pieknie jest oglądać ten widok lecz ja już chyba się przyzwyczaiłem już do innego który moim zdaniem jest ładniejszy;)

DSC_0026

No i przedewszystkim jak widze ten drugi to już wiem ze jestem już w domu 😉

DSC_0051

 

Umbria Tour: Stage 6 : Lago Trasimeo

DSC00346

Podczas mojej podróży tego lata po Umrii naprawde potwierdziły się moje przypuszczenią że Umbria to wspaniałe miejsce.  I tak chociaż Umbria nie ma dostępu do morza to podobnie jak  górale ma jedną perełke – górale mają Morskie Oko a w Umbrii mają Jezioro Trazymeńskie.

Przeznaczyłem jeden dzien na zwiedzenie całego jeziora i miasteczek półożonych na jego brzegu i naprawde uważam to miejsce za wspaniałe. Może to dlatego że zwiedzając Umbrie to cały czas ciągły się lasy, góry i gaje oliwne i człowiek potrzebował może troche odmienności lecz czy ja wiem… Na pewno Jezioro Trazyminskie to już inny krajobraz. Tutaj mamy bagna, łąki no i przedewszytkim woda która rozlewa się na cały horyzont.

Warto objechać jezioro dookoła i zatrzymac się w bardziej turystycznych miasteczkach jak Castiglione de Lago czy Pasignano sul Trasimeno lecz ja polecam udać sie do dawnej mało znanej przez turystów wioski rybackiej o nazwie San Feliciano. To tutaj dalej podtrzymywany jest przemysł rybacki na jeziorze i stąd wieksząść ryb ląduje na stołach najlepszych restauracji michelin w całych Włoszech.

Zatrzymając samochód na parkingu warto przejść sie promenadą wzdłuż jeziora. Jęsli zajrzymy tu rano to zobaczymy rybaków którzy wracają swoimi małymi łódkami z jeziora w południe znów ci sami rybacy sprzedawszy już swoje ryby w punckie skupu niedaleko San Feliciano naprawiają swoje sieci lub po prostu siedzą przy stole grając w karty popijając dobre wino. Czuje się naprawde że tutaj swiat sie zatrzymał i oni zyją tak jak ich dziadkowie kilka set lat temu.

Po spacerze w okolicy warto zajrzec do małego muzeum gdzie pokazane sa nowe i stare techniki połowu ryb i również flore i faune zamieszkającą ten niezwykły krajobraz. Znajduje się tu również frantoio czyli tłocznia oliwy. Niestety tego dnia była zamknięta i nie miałem okazji kupić oliwy miejscowej lecz z całą pewnością wiem że naprawde musiała być przepyszna.

Tak naprawde San Feliciano jest malutkie i oprócz spacerowania niema tutaj wiele do zrobienia lecz polecam szczególnie tutaj zatrzymać sie na obiad. Odkryłem bardzi ciekawą restauracje która podaje własnie wielojako przyrządzone ryby z tego własnie jeziora. Jest troche schowana i z zewnątrz nie wygląda zachęcająco lecz w środku to już inna bajka. „Da Settimo” – tak sie nazywa ta restauracja ,znajdziemy tradycyjną kuchnie i przede wszystkim opartą wyłacznie o produkty miejscowe.  Dla przykłady warto na początek wziość przystawke z Tasimeno. Jest to talerz na którym mamy małe rybki ” latteri ” smażone w całości w oleju, bruschetty z różnymi pastami rybnymi i kawiorami z tutejszych ryb i  również kawąłki grilowanych ryb. Dalej warto sięgność po domowo wyrabiane makarony z kawiorem z karpia lub z sosem rybnym. Na danie główne oczywiście wiele ryb do wyboru przyrządzane według naszej fantazji ( z grila, z pieca, z patelni , duszone, z pary )Jednym słowem uczta dla ciała i nie tylko.

Kuchnia umbryjska bardzo mi smakowała i napewno nie zapomne nigdy wołowiny duszonej  z Sagrantino , makaronu z truflą letnią Scorzone i sera  Pecorino dojrzewany w dawnych  jaskińiach  lecz szczerze w Trasimeno ta restauracja nie ma sobie równych. Tutaj  moge powiedziec z cąłą pewnośćią ze jadłem najlepsze słodkowodne ryby  w całym swoim życiu. Polecam . Pozdr Chef

DSC00367

Gdzie na dobrego Moskola ?

Oprócz kuchni włoskiej oczywiście pasjonują mnie również inne kuchnie a szczególnie góralska. Lubie znanego góralskiego placka  z ziemniaków – Moskola i naprawdę uważam ze dobrego,  mało kto umie  dobrze zrobić. Do tych co na pewno wiedzą jak powinien wyglądać Moskol można zaliczyć karcme pod Stancyjom. Mała Karczma mieszcząca się w Bukowinie Górnej . Łatwo ją przeoczyć, bo się nie reklamuje zbytnio i to w sumie  moim zdaniem dobrze , bo im mniej ktoś robi szumu wokół siebie tym  z doswiadczenia wiem że dobrze gotuje.

Jak mam tylko wolny czas to zawsze wstąpię do karcmy pod Stancyjom na moskala z masłem czosnkowym. Można tez skusić się na  kwaśnice tylko dla mnie jeszcze trochę za mało kwaśna lecz równie bardzo dobra. W lecie oczywiście warto spróbować domowych pierogów ze świeżymi  jagodami i bitą śmietaną (śmietana nie ze spraya jak wszyscy tylko ubita ręcznie z odrobiną cukru)

ps. Jak znacie miejsce gdzie można zjeść równie dobrego Moskala to piszcie, zawsze dobrze podzielić się radami o dobrych miejscach.

http://pl.tripadvisor.com/Restaurant_Review-g652068-d2697634-Reviews-Pod_Stancyjom-Bukowina_Tatrzanska_Lesser_Poland_Province_Southern_Poland.html

Calisaya

Oto ciekawy artykuł o Calisay

Fratelli Rovero Barbera d’Asti Chinato Calisaya

Podobno pierwowzór Calisai stworzył Staś dla Nel, gdy ta zachorowała na malarię – gorzki ekstrakt z kory chinowca (chininę) połączył z innymi ziołami i tę miksturę dla zabicia goryczy wymieszał z winem i cukrem.

W naszym kraju zachorowania na malarię zdarzają się coraz rzadziej, mogę więc ze spokojem napisać, że Calisaya to stara piemoncka receptura, stworzona przez tamtejszych farmaceutów i zielarzy, powstająca z połączenia Barbery d’Asti DOC z naparem z kory chinowca (łac. Cinchona caisaya), drzewa kwasji (Lignum quassiae) i korzenia gencjany oraz wielu ziół, m.in. rumianku, ziaren kardamonu, kwiatu muszkatołowego czy owoców jałowca. Na szczęście reszta procesu brzmi już bardziej znajomo – połowa wina dojrzewa przez 12 miesięcy w beczkach, połowa w stalowych kadziach, a dojrzałe wino mieszane jest z cukrem i wymienionymi wyżej ziołami. Tak stworzona całość leżakuje kolejnych 12 miesięcy w dużych beczkach.

W efekcie tych skomplikowanych winiarsko-farmaceutycznych zabiegów, których autorem są włoscy bracia Rovero powstaje wino, które, zapewniam Was, robi wrażenie na każdym próbującym go po raz pierwszy. Smakuje trochę jak słodki, ziołowy likier. Dla otwartych głów będzie to wino, którego schłodzony kieliszek chętnie wypiją na digestif i to nie tylko po ciężkim posiłku. Poza oczywistymi aromatami ziół i wyraźną słodyczą znajdziemy tu też czerwone owoce, a nawet trochę pieprzu. Czujemy obecność chininy, zwłaszcza w gorzkiej końcówce, ale najciekawsze jest to, że te wszystkie na pozór przeciwstawne aromaty znajdują nić porozumienia. Calisaya ma 16% alkoholu i bez problemu przetrwa 15–20 lat, więc jeśli szukacie gwiazdkowego prezentu dla fana podobnych trunków, właśnie go znaleźliście.

(Importerem jest Moja Italia, można je kupić w cenie od 180 zł za butelkę (17 zł za kieliszek) w restauracjach współpracujących z importerem: Delizia(Warszawa) LechaleT Italian Restaurant e Pizzeria (Murzasichle), Aventino Restauracja Rzymska i La Traviata (Lublin). 

Źródło: wino udostępnione do degustacji przez importera.

Autor: Maciej Nowicki  zródło: Winicjatywa (adres poniżej)

http://winicjatywa.pl/2013/12/06/fratelli-rovero-calisaya-barbera-dasti-chinato-moja-italia/