Passo San Pellegrino to jedno z popularniejszych miejsc narciarskich w Val Fassa. Tak naprawdę znajdują się tu wyłącznie hotele i wyciągi , które zimą przyciągają niebywale dużą ilość narciarzy.Znajdziemy tu niesamowicie dużo pięknych tras narciarskich i dla doswiadczonych narciarzy jak i dla tych co dopiero zaczynają swoją przygodę z białym puchem. Latem znów można wykorzystać to miejsce inaczej bo znajduje się tu niesamowicie dużo tras trekingowych . Jeśli lubicie kijki i te sprawy na pewno warto tu przyjechać , szczególnie że ceny noclegów w wiosnę naprawdę są bardzo atrakcyjne.
My akurat znaleśliśmy się w San Pellegrino z kwesti przypadku. Szukaliśmy bazy noclegowej w centrum naszych zainteresowań no i tak wyszło że Passo San Pellegrino leżało najlepiej . Sama mieścina jak wspomniałem wcześniej nie oferuje nic poza bazą noclegową – brak tu sklepów, barów i restauracji. Bez samochodu tutaj niema szans coś zdziałać a najblizsze miasto to Moena,( odległa 5 km) która też za wiele nie oferuje . Plus w San Pellegrino to niewątpliwie taki że jesteśmy całkowicie zanurzeniu w przyrodzie, mamy piękne widoki, trasy spacerowe pod dostatkiem, no i spokój , po który wielu tu przyjezdza.
Pierwszego dnia pobytu w San Pellegrino własnie tego szukaliśmy -spokoju. Przeszliśmy się ciekawą trasą która początek miała obok naszego hotelu i kończyła w schronisku Fuciade. Tam własnie w schronisku zjedliśmy pyszny obiad i dlatego to miejsce polecam . Fuciade jak się pózniej okazało to dość popularna restauracja w Val Fassie , słynie z lokalnych dań jak Canederli ,lecz to co moim zdaniem ich wyróżnia od reszty takich miejsc to desery. Ja zamówiłem mus z ricotty z sercem z marmolady pomidorowej i kulką lodów pistacjowych a Maria Panne Cotte z sosem z leśnych jagód. I jedno u drugie było wysmienite;-)Czuć było że robione na swieżo i z lokalnego mleka. Polecam szczególnie to miejsce , lecz ostrzegam że tutaj nie dojedziemy pod same drzwi. Jako że Fuciade jest schroniskiem, jest dość oddalone od głównych arterii i tak naprawdę jedyna droga jaka tu prowadzi jest zamknięta dla ruchu samochodowego i zajmuje około 40 min pieszo.Bądz co bądz warto bo trasa jest niezwykle przyjemna a po drodze tak jak w naszym wypadku można spotkać kilka świstaków które akurat już przyzwyczaiły się do przechodzących tu turystów.
Tak by wyglądała sprawa mniej więcej w San Pellegrino. Tego dnia naładowaliśmy nasze akumulatory i byliśmy gotowi na dalsze podboje. Co się następnie wydarzyło niedługo na blogu 😉