Barolo Chinato – Fratelli Rovero

Wino od zawsze było dla mnie przedmiotem zainteresowania. Lubię odkrywać nowe endemiczne grona, ciekawych ludzi którzy tworzą  z nich wina no i w oczywiste lubię wino pić. Za każdym razem kiedy sięgam po nową butelkę której nie znam, zawsze mam przed sobą  niezwykle ciekawą historię do odkrycia.

Dzisiaj chciałbym wam przedstawić wino które uwielbiam z uwagi na nadchodzącą porę roku. Mowa o Barolo Chinato. Pewnie każdy kto wypiła rocznie więcej wina  niż średnią statystyczną ( 5,5 litra na głowę) zna lub słyszał o Barolo. Wino niezwykłe , długowiecznie i na pewno warte swojej sławy , lecz czy może słyszeliście o Barolo Chinato?

W Piemoncie pod koniec XIX wieku kiedy  Barolo zyskało swoją elitarną pozycje wśród win na świecie kilku farmaceutów zaczęło eksperymenty nad połączeniem go  z  ziołami w celu stworzenia naturalnego i skutecznego leku na przeziębienie. Jak się okazało eliksir który wymyślili  okazał się hitem sprzedaży co spowodowało duży ruch w kierunku produkcji tego rodzaju wina wśród winiarzy .Wielu producentów podjęło się zadania stworzenia idealnej receptury i niewątpliwie jednym z lepszych win tego typu jakie piłem należy do braci Rovero. Ich „Chinato” oprócz charakterystycznej nuty kory chinowca , posiada bardzo ciekawe aromaty cynamonu i rabarbaru. Wino jest niezwykle przyjemne i doskonale zbalansowane mimo silnych obecnych tanin , cukrów i goryczy ziołowych. Taka harmonia smaków  stawia to wino wśród moich ulubionych na  zimne wieczory przy kominku  a że dodatkowo zyskam niezwykle lecznicze właściwości z nim związane to już sami rozumiecie że nic do szczęścia  dodatkowo mi nie potrzeba.

Riesling M Reserve 2013 FX Pichler

 

W naszym kraju przyjęto segregować wina na te codzienne, klasy premium i w końcu te z najwyższej półki ukryte  pod hasłem ” dla koneserów”. Wino które wam dzisiaj przedstawiam na pewno zalicza się do tej ostatniej grupy a dlaczego, to już wam opowiem.

Jak lubicie wina tak jak ja, pewnie nieraz słyszeliście o dolinie Wachau. Jest to szczególne miejsce położone na zachód od Wiednia wzdłuż Dunaju, gdzie swoją renomę zyskało przede wszystkim z uwagi na  długowiecznie wina jakie się tu wytwarza. FX Pichler to niewątpliwie producent należący do scisłej czołówki najlepszych Rieslingów z tego regionu i szczerze po wypiciu tej dzisiejszej butelki potwierdzam ten fakt

Tak naprawdę czekałem na to wino kawał czasu. Rok wcześniej musiałem go zamówić u producenta, póżniej podtrzymałem go 2 lata w piwnicy a teraz tak bez okazji go wypiłem . Ostatnio doszedłem do wniosku ze niema sensu trzymać win na szczególne  okazje, bo tak naprawdę  za mało ich w życiu a z drugiej strony dobrych win zbyt dużo, żeby się tym życiem tak naprawdę nacieszyć .  Podchodząc tak do sprawy sięgnąłem  zatem po tą butelkę i chociaż wielu pewnie uznało by to za zbyt nieroztropne ( bo tak naprawdę   jest jeszcze młodym Rieslingiem jak na Pichlera) to uwierzcie mi że było bardzo przyjemnie.

Wino pachniało po prostu mega intensywnie na  pierwszym planie z kwiatami głównie jaśminu a póżniej  z charakterystycznym jak na ten szczep przystało zapachem zielonej limonki.Smak nie da sie okreslić jednym zdaniem  ,bo wino było tak dynamiczne ze tak naprawdę pokazywało co 3 sekundy różne oblicza. Rzadko kiedy piłem tak długie białe wino i jeśli Riesling dzisiaj według niektórych nosi miano króla białych to podstawiając tą butle całkowicie się z tym zgadzam . Niesamowita elegancja , balans , harmonia i brak jakiejkolwiek wątpliwości, że to wino jest z najwyższej półki. Ostatnio odwołując się do tego co pisałem na wstępie w kwestii segregowania, jestem zwolennikiem, żeby wina oceniać również z uwagi na włożoną pracę w ich produkcje . To wino na pewno jest dopracowane do perfekcji i dlatego można go spokojnie wrzucić do worka pod hasłem ” dla koneserów”. Z czasem może być oczywiście tylko lepiej lecz teraz moim skromnym zdaniem jest już naprawdę bardzo dobrze.

Ten rocznik raczej już ciężko będzie gdziekolwiek znaleść ( może jakaś winiarnia jeszcze w Polsce ma ) ale jak byście byli chętni to  tu podsyłam link do Importera, który na pewno jest w stanie sprowadzić dostępny rocznik . Jeśli nie importer , polecam się wybrać do Wachau osobiście  , ja co prawda jeszcze nie byłem ,ale wszyscy którzy byli  mówili mi  że jest niesamowita magia w tej niezwykłej dolinie (a co najlepsze nie tylko wina mają tam wspaniałe) ,wiec warto się wybrać . Pozdr PG

 

Selectio 2008 – Karadi Berger

Jak dobrze wiecie lubię Tokaje , są blisko , są tanie (i dobre) , więc tak naprawdę nie można ich nie docenić. Ostatnio piłem słodkie Selectio 2008 z winnicy Karadi Berger położonej w Erdobenye i wino naprawdę warte jest uwagi.

Karadi Berger to  dość znana winnica w Tokaju  wśród koneser win słodkich.   Zdobywa naprawdę ostatnio wiele nagród i w sumie się nie dziwie bo robią naprawdę świetne  wina. Selectio 2008 też się do nich zalicza . Wino po otwarciu niesamowicie pachnie miodem, konfiturą brzoskwiniową i akacją. Ma bardzo ładny zółto-bursztynowy kolor, który pięknie błyszczy w kieliszku i tym samym dobrzy swiadczy o winie. Selectio jest  dość gęste, mimo niewielkiej dawki alkoholu ( jedynie 11 procent). Myślę że to wszystko za sprawą dość dużego cukru resztkowego, która według producenta mieści się w granicach Aszu 5 Puttonowych. Wino na pewno ma ładną słodycz i dość dobrą równowagę. Oczywiście nie zaszkodziło by jakby kwasowość byłaby trochę wyzsza  lecz i tak mówimy o zwykłym Late Harvest a nie Tokaju Aszu. (Myślę że na pewno przez te lata kwas się już trochę przegryzł , bo jak nie popatrzeć mineło ich już prawie  dziesięc )

Jak lubicie słodkie Tokaje z póżnych zbiorów to na pewno polecam tą pozycje . Cenowo wychodzi naprawdę nieżle a rzadko kiedy ( Late Harvest)takie wina są tak złożone .

ps. Dla zaciekawionych ostatnio serwujemy Selectio na kieliszki w naszej restauracji i dodatkowo zdażyliśmy go też  dodać do naszego flagowego deseru w Lechalet – czyli Zabajone. Zachęcam do spróbowania, ponoć deser jest naprawdę świetny. Pozdr

Nachbil – czyli jak się robi wina w Rumunii

Rzadko kiedy sięgamy po wina z terenów jak Mołdawia czy Rumunia. Bierze się to z przekonania że to są tanie wina nic nie warte i to jest błędem.

Dobrym przykładem jakości jest  winnica Nachbil która oferuje świetne wina w naprawdę niesamowicie niskich cenach. Ja akurat zakupiłem jedno czerwone ( Blaufrankisz ) i jedno białe ( Versil ) ale do dziś żałuje że nie odważylem się zanieść do domu całej oferty jaką importuje w Krakowie Paweł Wożniak z Krako Slow Wine.

Blaufrankisz okazał się wspaniały . Dużo owocu czerwonego jak wiśnia i malina , piękny kolor i duża koncentracja. Wino bardzo przyjemne , elegenckie, zwiewne i mega pijalne. Dużo korzennych aromatów i ładne delikatne taniny naprawdę stawiają to wino wsród moich ulubionych. Drugie które kupiłem u Pawła to Versil czyli bardzo stare grono rodem z Transylvanii. Wino tutaj też okazało sie bardzo ładną swieżoscia , duży wybuch cytrusów , lekka struktura i mega pijalność. Czerwone niewątpliwie bardziej przypadnie do gustu bo bardziej ułożone, białe bardziej dzikie coś w stylu Sauvignon Blanc bym powiedział.

Jak się okazało w Rumunii też potrafią robić wina i to całkiem niezłe. Ceny na pewno zachęcają( poniżej 3 dych ), bo takiej jakości wina w tych cenach to we Włoszech i Francji raczej trudno znalesć . Warto na pewno  się skusić na wina od Nachbil, ja niebaw  wrócę po kilka butli jak znów będę w Krakowie.

Valpolicella Ripasso ” Pojega” – Guerrieri Rizzardi

Powoli zbliża się sierpień a z nim ciepło i chęć na wypicie czegoś świeżego . Dużo jest takich win na letnie popołudnia lecz z bardziej znanych niewątpliwie Valpolicella robi za królową . Dzisiaj jednak nie będziemy pisać o Valpolicelli bazowej ( codziennej )lecz o Valpolicelli z wyzszych lotów a konkretnie o Valpolicella  Ripasso.

Valpolicella Ripasso to taka Valpolicella która miała dodatkową fermentacje na suszonych gronach z Amarone. To daje jej niewątpliwie więcej struktury a ludzie często gęsto własnie tego szukają. Piłem trochę tych Ripasso ostatnimi czasy i problem ogólnie z nimi jest taki że zaczynają bardziej przypominać Amarone niż Valpolicelle. Uważam  to za małe nieporozumienie bo to  Amarone ma być potężny w strukturze i na długie lata a nie Valpolicella.  Valpolicella Ripasso dla mnie ma być wielką Valpolicellą a nie małym Amarone że tak powiem.W tej od Guerrieri Rizzardi Ripasso wygląda na szczęście wszystko tak jak powinno być . Dużo owocu, ładna świeżość i lekka słodycz nie przytłaczająca. Takie Ripasso lubię i dlatego stawiam to wino na tym blogu wśród moich ulubionych.

To wino znajdziecie bez problemu w ofercie Winkolekcji, cena jest uczciwa a wino także. Polecam i do następnego

Blauburger -Wittmann

Lubie Austrie i nie oszukujmy się że mają jedną z lepszych stref klimatycznych do uprawy winorosli. Powoli ich wina zyskują coraz wiekszą renomę i myśle że gdyby nie skandal winiarski z 85 roku ( dodawali glikol do wina) dzisiaj Austria byłaby na pewno w czołówce najlepszych. W swojej restauracji wprowadziłem kilka zacnych win jak np Pichler czy Huber lecz nie cieszą się taką popularnoscią jak o wiele słabszej jakosci wina chociażby francuskie. Potrzeba czasu jak ze wszystkim ale austryjackie wina z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakują.

Jakiś czas temu dostałem od znajomego goscia Blaubergera. Nie znam i tak naprawdę nigdy nie piłem win z tego szczepu, więc sami rozumiecie moją ogromną ciekawość otwarcia tej butelki. Wino po rozlaniu do kieliszka prezentowało bardzo ładny fioletowo – purpurowy kolor z niesamowicie krystalicznym błyskiem. W nosie wyczuwałem bardzo ciekawy bukiet  czerwonych kwiatów , ale nie tylko bo trochę wanilii też się dało wyczuć. Smak tego wina też był niezwykle interesujący z dużym akcentem na borówki z lekką słodką końcówką. Rzadko zdaża mi się wypić wino o takim aromacie, więc dlatego tego Blauburgera polubiłem. Oczywiśćie widać że jest to młode wino , z krótką datą spożycia, więc im wcześniej go wypijemy tym lepiej dla nas i dla niego. Austria ciągle mnie zaskakuje i przykładem jest chociaz to bardzo proste wino. Polecam każdemu ten region a Blauburgera w szczególności. Pozdr Chef

Bressan Mastri Vinai

Tego roku swój urlop zaplanowałem w Friuli. Mało kto docenia ten region Włoch a uwierzcie mi że jest tutaj mnóstwo dużo dobrego do zobaczenia. Niewątpliwie jak mowa o wszystkim to również sprawa tyczy się wina . Jest to region niezwykle interesujący bo oprócz endemicznych win jak Schiopettino , Pignol czy Verduzzo bardzo dobrze przyjeły się tutaj również francuskie szczepy jak Merlot, Cabernet S . i Chardonnay. Z uwagi że od kilku lat u siebie w restauracji mamy w karcie Schiopettino od Bressana będąc w tym regionie skorzystałem z możliwości  przyjrzenia się bliżej temu niezwykłemu winiarzowi.

Bressan to dość znana postać wsród świata wina z uwagi na jego unikalny styl . Tak naprawdę mało win typu Schiopettino w swoim życiu miałem okazje wypić ,ale te co mi się przytrafiły ,nie charakteryzowały się taką doskonałością jak u Bressana. Schiopettino od Bressana jest niezwykle ziołowe, żywe i skoncentrowane.Za młodu jest naprawdę świetne lecz jak wiekszość win z jego ręki, swój potencjał pokazują dopiero po wielu latach .

Na pewno niezłym przykładem było to że w piwnicy udało nam się spróbować Pignola z 97 roku( jeszcze z beczki ;-)) , które  jak się póżniej okazało nadal buchało mocnymi garbnikami tak jak by się go wrzuciło do beczki dopiero co kilka godzin temu. Ja wiem że rocznik 97 był wyśmienity i że Pignol to taki zresztą dzikus ( nie bez przyczyny zwanym Barolem z Friuli ) ale zdajecie sobie sprawę ze to wino po prawie 20 latach nadal nie jest gotów do zabutelkowania ???!!! Jak go zabutelkują to tak mi się wydaje że chyba będzie nieśmiertelnym  Pignolem ;-). Zresztą Verduzzo 2014 ( białe ) -również z beczki, tak kłuło podniebienie  że prędko pewnie też go nie zabutelkują. Już z butelki Schiopettino 2011 okazało się gotowym winem i bardzo przyjemnym lecz nieporównywalnie innym niż 2007 rok jaki miałem okazje wypić tydzień temu w domu. To była petarda!!!  .

Mam w piwnicy u siebie jeszcze Carata z 2006 roku i w sumie widząc jak te wina ewoluują to trochę mi szkoda teraz go otwierać. Wina z jego ręki niewątpliwie zyskują w latach i sam Fulvio nieraz był zdziwiony jak niektóre butelki z lat 80  gdzieś przywiezione przez znajomych potrafią nieżle go zaskoczyć.

Bressan oczywiście to firma rodzinna gdzie jeszcze tata Fulvia – Nereo cały czas czynnie pracuje w winnicy i dzieli się oczywiście swoim doświadczeniem. Oprócz ojca i syna na pewno warto wspomnieć Jelene-żona Fulvia, która była naszą przewodniczą po ich świecie. Mało kiedy się zdarza żeby ktoś opowiadał tak dokładnie i precyzyjnie o swoje pracy. Niewątpliwie tutaj tez wiele widać że Jelena dużo uczestniczy w pracach  winnicy a nie tylko  zajmuje się enoturystami. Właśnie dzięki niej wiele zrozumieliśmy o ich pracy, miłości do winiarstwa i życiu. Zycie winiarza wcale nie jest takie łatwe jak wszyscy myślą . Jest wiele pracy a często gęsto wszystko może wyglądać pięknie do zbiorów a tu nagle dzień wcześniej przyjdzie załamanie pogody lub jakaś choroba.

Każdy rok niewątpliwie dyktuje swoje reguły i często gęsto jak jest zły rok to wiele win nie zostaje zabutelkowanych.To jest cecha małego winiarza i człowieka który pracuje w zgodzie z naturą a nie chemią w laboratorium.

Dzisiaj powoli ludzie zaczynają rozumieć że dobre wina to takie które wymagają dużo czasu i poświecenia, nie można je porównać do win produkowanych na dużą skalę bo tamte produkowane są w zautomatyzowany sposób i tak naprawdę chociaż mogą być dobre nie charakteryzują się niczym szczególnym.

Tata Fulvia  podczas naszego pierwszego spotkania rzekł że ich winnica jest wyjątkowa bo uprawiana  z miłością. Po winach które piłem u nich nie zostaje nic innego jak przyznać mu rację. Praca i zamiłowanie do niej czynią cuda , a Bressanowie są tego dowodem . Pozdr Chef

 

Vin De France – Patrick Desplats

Wracam po małej przerwie , sezon był dość mocny więc jak sami rozumiecie nie było za dużo czasu na pisanie , ale teraz juz się uspokoiło więc czas odświeżyć trochę bloga. Dzisiaj będzie o winie , bo ostatnio  kupiłem kilka  butelek  od Josepha który  prowadzi  mały sklep na Kazimierzu w Krakowie ( Naturaliści) , no i skoro było dobre to warto o ty wam powiedzieć.

Vin de France bo tak widnieje na etykiecie jak sami możecie się domyśleć pochodzą z Francji. Dokładnie ujmując sprawę pochodzą z Loary od niezwykłego winiarza o imieniu Patrick Desplats. Na początku przyznam że butelki robią niezłe wrażenie . Etykieta jest dość abstrakcyjna, troche w stylu Pollocka i to niewątpliwie już odzwierciedla duch  winiarza. Patrick Desplats to czysty naturalista ,nie znam go osobiście lecz po jego winach już wiem, że jest  człowiekiem dość nietypowym.

Od Josepha zakupiłem dwie butle od Desplatsa : jedno czerwone i jedno białe. Vin de France białe, to blend kilku lokalnych gron  z czego pewnie założe się ,ze  nie brak w nim  Sauvignon Blanc , który w Loarze jest dość popularny. Wino na pierwszy rzut jest niezwykle świeże i rustyklane. Posiada ładny złoty kolor z lekkimi zielonymi odcieniami , bukiet głównie jest kwiatowy a w ustach dominują cytrusy z dużym naciskiem na limonkę. To wino jest wprost dzikie i nieokiełznane, czyli takie jak dawne prawdziwe Sauvignon Blanc. Od razu powiem że nie  warto w nim szukać harmonii ,bo w tym winie tego nie ma , jest ono rustyczne, swojskie( mega kwaskowate) z niezłą dawką humoru. Lubie takie wina z uwagi na prostotę i szczerość jaką odzwierciedlają i tak naprawdę są to wina jak niektórzy lubią rzec :”Prosto od rolnika”.

Druga pozycja jaką próbowałem to wersja czerwona . Moim zdaniem jest o wiele słabsza niż biała lecz w sumie to też zrozumiałe, bo Loara to ojczyzna białych gron. To  czerwone  jednak też odzwierciedla rękę Desplata. Wino jest bardzo żywe, świeże z dość agresywnymi taninami. Niezły jest bukiet leśnych owoców, ładna też nuta ziołowa w ustach. Wino na pewno interesujące lecz z uwagi  na jego charakter może nie dla wszystkich . Wina z ręki Desplata są trochę zdziczałe , swojskie i dość ekcentryczne. Nie każdy szuka czegoś takiego , ja owszem.

Jeśli podać dwie pozycje konfrontacji niewątpliwie białe zostaje moim faworytem.Warto też wspomnieć że wina są butikowe, naturalne i bez jakiejkolwiek filtracji co zresztą widać na zdjęciu który umieściłem . Podsumując , wina od Desplata mi zasmakowały i polecam je szczególnie do nieformalnych spotkań z przyjaciółmi najlepiej w towarzystwie dobrych swojskich wyrobów. Pozdr Chef

Grechetto ” Poggio della Costa” – Sergio Mottura

Jest sezon na szparagi i tak sobie pomyślałem, że pasowałoby dobrać do tak zacnych wiosennych przysmaków jakieś  dobre wino. Grechetto jak się okazuje pasuje jak ulał a w szczególności to od Sergio Mottury.

Poggio della Costa uwodzi niewątpliwie pięknymi zapachami kwiatowymi i lekką nutą warzywnych kwiatów cukinii. Dużo w nim mineralności , tanicznosći i ładnej kwasowości. Bardzo dobrze zrobione wino no i od jakiegoś czasu zbiera też dużo nagród . Grechetto to jedno z bardzo starych włoskich szczepów, które dzisiaj coraz bardziej są doceniane z uwagi na ich wyjątkowość. Kiedyś wino dla biednych i  pracowników a dziś znów odwrotnie zyskuje na prestiżu. Mottura można powiedzieć że ma szczęście posiadać wiekowe winnice Grechetto i to pozwala mu uzyskać świetne rezultaty w winifikacji. Przykładem jest chociaż wersja beczkowana  grechetto  „Latour Civitella” która w 2001 jako pierwsze wino w historii Lacjum zyskało 3 prestiżowe kieliszki Gambero Rosso. Jak widać z prostego szczepu jakim jest Grechetto mozna uzyskać bardzo złożone wina. Od Mottury udało mi się jeszcze zdobyć jego Spumante Millesime (chardonnay) winifikowane metodą klasyczną. Niebawem je otworzę i zobaczymy czy dorównuje najlepszym bąbelkom z Szampanii. Na razie pozostaje mi się cieszyć tym świetnym bazowym grechetto , oczywiście w towarzystwie pysznych naszych polskich szparagów ;-).

Elogio alla Lentezza

Dzisiaj o winie niezwykłym , bo wyjątkowe , rzadkie i oczywiscie bardzo przyjemne .

Elogio alla Lentezza ( bo to o nim mowa )to Minutolo w wersji rodzynkowej od domu I Pastini z Valle Itria ( Apulia). Jakiś czas temu degustowałem to cacko kilka miesięcy po zabutelkowaniu i naprawdę nieżle się prezentowało . Dużo kwiatów jaśminu, jabłek i gruszek powodowało że to wino niezwykle przyjemnie się piło a ten lekki słodkawy koniec nieżle zaskakiwał. Tak naprawdę piłem tą butelkę w ciemno i sam nie byłem pewien czy to wino deserowe  , bo zbyt świeże i  zbyt lekkie w porównaniu z rodzynkowymi winami jakie piłem dotychczas. Na pewno bardzo ciekawy projekt ze strony I Pastini,  bo promować  tak rzadkie Minutolo dzisiaj nie jest łatwe , szczególnie że wielu nadal myli go z popularnym Fiano. Jest to niewątpliwie bardzo dobre grono które zyskuje z czasem i sam miałem okazje się o tym przekonać. W grudniu została mi sprezentowana butelka wyzej wymienionego Elogio w wersji już utlenionej. No cóż…. całkiem inna bajka. W wersji świeżej to wino zaskakiwało owocami  w tej wersji znów zaskoczyło mnie niezwykle interesującą nutą palonego cukru. Taki  ” creme brule” naprawdę daje świetny efekt a oprócz tego warto wspomnieć też o interesującym   migdałowym winiszu i nadal obecnej choć w mniejszej sile dobrej swieżośći .  Wino na pewno całkowicie się zmieniło , nabrało całkiem innego charakteru i na pewno zyskało na złożoności w porównaniu z pierwotnym wydaniu . Elogio alla lentezza to naprawdę niezły kameleon . Mało takich win potrafi w ciągu swoich lat az tak ewoluować i dlatego brawa dla I Pastini że postanowili postawić na Minutolo. To wino znajdziecie wyłącznie w najlepszych enotekach i restauracjach ( produkcja jest butikowa więc niedługo już może go nie być).  Polecam