Dnia 28 września mialem okazje być zaproszonym na winną degustacje przygotowaną przez importera Vini e Affini. Od jakiegoś czasu wprowadzili kilka nowości i w związku z tym sam byłem bardzo ciekaw co to za pozycje, więc nie ukrywam, że kiedy usłyszałem że szykuje się dzień otwartej butelki bardzo się ucieszyłem.
Vini e Affini specjalizuje się głównie w imporcie włoskich win lecz od jakiegoś czasu również poszerzyli swoją ofertę o wina z innych krajów. W dzień degustacji właśnie ciekaw byłem tych „nie włoskich” nowości , których naprawdę było sporo.
I tak zaczołem moją przygodę tego dnia standardowo od tego co gazowane, więc Szampan był pierwszy.W ich ofercie mają biodynamicznego producenta z Szampanii: dokładnie mowa tu o Fleury. Robi on ponoć bardzo dobre szampany z tego co udało mi się znaleść w sieci lecz dopiero teraz nadarzyła się okazja żeby się o tym przekonać na własny język. Pierwszy Szampan po jaki sięgnąłem tego dnia od Fleury był Blanc de Noirs, czyli czysto robiony szampan z gron Pinot Noir. Spodziewałem się szczerze bardziej wykwintnego zawodnika , bo to przecież Szampan ! Ten znów trochę był za bardzo twardy, agresywny i mało elegancki. Taki bardzo Proseccovaty bym powiedział a mało Szampanowaty 😉 Inna sprawa oczywiście była przy drugim szampanie od Fleury czyli Cuvee Millesime z 2002 roku. Tego własnie szukałem!. Dwoma słowami Kwintesencja Elegancji!Dużo kwiatu, miodu i maślanych akcentów nadały temu winowi niesamowitej lekkości i jedwabnej struktury. Mimo że Milesime to Extra Brut w ogóle nie mamy wrażenia że to zero cukier i to już świadczy o dobrej jakości ;-). Niesamowite wino które na pewno warte jej swej ceny, która jest nieco wyżej 200 zł w hurcie;-). Dla niektórych może wyda się że to wino jest drogie lecz HALO!!!! TO JEST SZAMPAN!!!! Z drugiej strony 2002 był to wielki rok dla Szampanów ( Grand Vintage ), więc tak naprawdę cieszmy się w ogóle że mamy możliwość go kupić.
Dalej po Fleury zrobiłem łyk mojego ulubionego Prosecca ( Sottorivy ) , żeby sobie przypomnieć jakie to zajebieste Prosecco mam u siebie w restauracji i pózniej rzuciłem się na bianco. Toche tych białych win co prawda było na tym stole lecz moja ciekawość , jak zwykle bardzo przydatna , sięgneła do ukochanego Nalsa żeby spróbować mistycznego Kernera . Kerner to dość rzadki szczep, uprawiany głównie w wysokim Tyrolu z uwagi na świetne rezultaty jakie daje przy ciezkich warunkach wysokogórskich. Dziwi mnie w sumie fakt że w Polsce wielu winiarzy eksperymentuje swoje możliwości z dość niełatwym w uprawie jak na nasz klimat Pinot Noir a nie sięgają np. po Kernera. U Nalsa daje niesamowicie owocowe wina z piękną mineralnością i jeśli by takie wino powstało i u nas to możemy naprawdę mówić o wielkim tryumfie polskiego winiarstwa. No ale cóż, jak zwykle chyba znów wszystko jest kwestią marketingu , bo Pinot Noir to Pinot Noir ( nawet ten kiepski );-)
Kerner od Nalsa pobudził mega moje kubki smakowe swoimi tropikalnymi nutami ananasu, mango i papayi ale nadal czułem mały niedosyt i tak naprawdę nie wiedziałem czy coś dzisiaj będzie w stanie mnie całkowicie zaspokoić. To było do momentu aż nie spróbowałem Trebbiano od Cirelliego.. Etykieta nie była co prawda zachęcająca a druga sprawa nie spodziewałem się „Bóg wie co” po kimś co hoduje gęsi lecz nie biorąc takich głupot pod uwagę Trebbiano od Cirelliego po prostu wymiata!!! Zacznijmy w ogóle że Trebbiano to bardzo pospolity szczep w centralnych Włoszech i w sumie cały czas byłem przekonany że nie można z niego wykrzesać wielkiego wina , ale tu się myliłem. To Trebbiano jest niezwykle swieże, intensywnie owocowe i dynamiczne . Mam wrażenie że butelkę obróciłbym w moment nawet nie wiedząc kiedy , bo to wino samo wchodzi . Oczywiście widząc że Cirelliemu wyszło takie cudo , rzuciłem się również na czerwone Montepulciano które stało obok , żeby sprawdzić czy historia się powtarza i na szczęście tak. Mega owoc, mega soczystość , mega świeżość i mega tanina. Super Montepulciano jakie dotąd jeszcze nie bylo mi dane spróbować , więc czapka z głów. Nie wiem tak naprawdę jaki jest sekret tego winiarza i czy gęsi mają coś w tym wspólnego ( bo niby łażą sobie swobodnie po całej winnicy ), ale jedno jest pewne: wina robi genialne.
Cierelli naprawdę położył mnie na na łopatki lecz jak na miłośnika wina przystało, dalej należało walczyć, bo dzień był krótki a win na stole nadal mnóstwo. Więc dalej idąc drogą ciekawości sięgnąłem po Hiszpanie a dokładnie po to, co najbardziej znane w Hiszpanii, czyli Rioje .Rioja w takim wydaniu jak Gran Cedro to po prostu czysta dzicz. To wino było niezrównoważone i całkowicie bez harmonii więc nie wiem, czy to wino takie jest, bo nie jest jeszcze gotowe, czy może jest już gotowe, więc takie jest! Ciężki orzech do zgryzienia, lecz na pewno ja takich rzeczy w winie nie szukam, wiec śwince( taka etykieta na butelce ) kategorycznie powiedziałem nie !;-)
Za to znów tak powiedziałem Barberze od Ghiomo. Barbera od Ghiomo jest jedną z najbardziej klasycznych i tym samym świetnych Barber jakich znam na polskim rynku i naprawdę nie ma nic w tym złego że to wino jest „simple”, bo to wino bazowe Piemontu gdzie od wieku wieków serwowane jest w tawernach jako wino da tavola. Nie lubię kiedy z Barbery robi się coś co ma przypominać Barolo czy Barbaresco, Barbera według mnie ma być prosta, mega pijalna i z pięknym owocem. Na szczęście taka jest własnie Lavai ( tak się nazywa Barbera od Ghiomo )a jak dodatkowo jest jeszcze w takiej super cenie, to czegoż to chcieć więcej ja się pytam???.
Może być oczywiście zawsze bardziej interesująco i tak naprawdę jeśli szukamy czegoś unikalnego to w Vini e Affini warto poszukać etykiet z nazwą Bressan. Lubie Bressana za swój styl gdzie jest widoczny w każdym jego winie i nie wiem tak naprawdę czy ktoś robi również tak specyficzne wina jak on w Friuli, ale jego Schiopettino z całą pewnością poznam wśród milion innych bez problemu. Tak było i dziś. Nie widząc etykiety rozlałem Schiopettino do kieliszka i czując mech, jałowiec i grzyby od razu wiedziałem z jakiej ręki jest ten trunek. Mega wino i jedno z moich ulubionych pozycji od Vini e Affini.
Po Bressanie mogłem w końcu zakończyć degustację zacnie. Moje podniebienie wróciło do Murzasichla bardzo zadowolone i tak naprawdę nie może się znów doczekać kiedy wypije te wszystkie pyszności jeszcze raz . Na pewno większość win co mnie uwiodła znajdzie się w mojej piwniczce a kto wie czy niektóre również nie będą dostępne w Lechalet , bo przecież szcześciem trzeba sie dzielić 😉
Ostatecznie wielkie podziękowania Vini e Affini za możliwość poznania ich lepiej i podziękowania również dla Grzegorza za świetnie przeprowadzoną degustacje. Oby takich więcej ;-). PG