Oto kolejna ksiązka z wydawnictwa TPN , która umilała mi wiosenne deszczowe wieczory . Mowa oczywiście o „Czarach góralskich ” ,czyli książce która dla mnie jest ciekawą odpowiedzią na temat wielu zagadnień z dawnych zwyczajów góralskich.
Im dłużej mieszkam na Podhalu tym dłużej sobie zdaje sprawę z uroku tego miejsca i arcyciekawej historii jaka się z nim wiąże. W tej książce niby o magii, czarownicach, lekach czy truciznach jakie było zwyczaj wykorzystywać kiedyś ,lecz nie tak nalezy to zinterpretować. Dla mnie to ogromne zródło wiedzy jak kiedyś ludzie zyli Tu, gdzie teraz mieszkam .
I tak ciekawostką było np że zwykłe mleko co dziś dla typowego mieszkanca Zakopanego i okolic jest zwykłym ogólnodostępnym produktem , kiedyś odgrywało fundamentalną rolę. Jak było dużo mleka to było wszystkiego pod dostatkiem a jak go brakowało to była wielka bieda. Krowa która nie dawała mleka to było jedno z najwiekszych niesczesć i jedynie czarami można było ją wyleczyć. Tak na prawdę wiele było sposobów na zrobienie złości sąsiadom poprzez rzucania np. złych mocy czy uroków i równiez wiele było możliwości żeby to odkręcić. Ciekawie żę ciągle jeden drugiemu psocił ,w sumie to tak jak dzis, tylko że my robimy to poprzez inne narzędzia ;-).
Magia była bardzo popularna w leczeniach. Używano często lokalnych ziół czy swojskich wyrobów.( apteki nie chulały tak jak dziś 😉 ) Wełna np. była jedna z popularniejszych narzędzi na wiele dolegliwości, leczyła bóle , kołtuny a czasami nawet służyła do czynienia zła.
Z tym ostatnim ciągle walczono, bo upiory, widma, topielce i czarownice w tamtych czasach wyjątkowo częśto obcowały z ludzmi. Były na nich również sposoby, ale może nie będę wszystkiego zdradzał bo nie przeczytacie 😉
Czary Góralskie to wyjątkowa pozycja , napisana naprawdę w oparciu o wiele faktów i opowiadań z ludzi gór. Możecie wierzyć lub nie…..w magie , ale ona była, jest i będzie ciągle obecna 😉