Tego roku swój urlop zaplanowałem w Friuli. Mało kto docenia ten region Włoch a uwierzcie mi że jest tutaj mnóstwo dużo dobrego do zobaczenia. Niewątpliwie jak mowa o wszystkim to również sprawa tyczy się wina . Jest to region niezwykle interesujący bo oprócz endemicznych win jak Schiopettino , Pignol czy Verduzzo bardzo dobrze przyjeły się tutaj również francuskie szczepy jak Merlot, Cabernet S . i Chardonnay. Z uwagi że od kilku lat u siebie w restauracji mamy w karcie Schiopettino od Bressana będąc w tym regionie skorzystałem z możliwości przyjrzenia się bliżej temu niezwykłemu winiarzowi.
Bressan to dość znana postać wsród świata wina z uwagi na jego unikalny styl . Tak naprawdę mało win typu Schiopettino w swoim życiu miałem okazje wypić ,ale te co mi się przytrafiły ,nie charakteryzowały się taką doskonałością jak u Bressana. Schiopettino od Bressana jest niezwykle ziołowe, żywe i skoncentrowane.Za młodu jest naprawdę świetne lecz jak wiekszość win z jego ręki, swój potencjał pokazują dopiero po wielu latach .
Na pewno niezłym przykładem było to że w piwnicy udało nam się spróbować Pignola z 97 roku( jeszcze z beczki ;-)) , które jak się póżniej okazało nadal buchało mocnymi garbnikami tak jak by się go wrzuciło do beczki dopiero co kilka godzin temu. Ja wiem że rocznik 97 był wyśmienity i że Pignol to taki zresztą dzikus ( nie bez przyczyny zwanym Barolem z Friuli ) ale zdajecie sobie sprawę ze to wino po prawie 20 latach nadal nie jest gotów do zabutelkowania ???!!! Jak go zabutelkują to tak mi się wydaje że chyba będzie nieśmiertelnym Pignolem ;-). Zresztą Verduzzo 2014 ( białe ) -również z beczki, tak kłuło podniebienie że prędko pewnie też go nie zabutelkują. Już z butelki Schiopettino 2011 okazało się gotowym winem i bardzo przyjemnym lecz nieporównywalnie innym niż 2007 rok jaki miałem okazje wypić tydzień temu w domu. To była petarda!!! .
Mam w piwnicy u siebie jeszcze Carata z 2006 roku i w sumie widząc jak te wina ewoluują to trochę mi szkoda teraz go otwierać. Wina z jego ręki niewątpliwie zyskują w latach i sam Fulvio nieraz był zdziwiony jak niektóre butelki z lat 80 gdzieś przywiezione przez znajomych potrafią nieżle go zaskoczyć.
Bressan oczywiście to firma rodzinna gdzie jeszcze tata Fulvia – Nereo cały czas czynnie pracuje w winnicy i dzieli się oczywiście swoim doświadczeniem. Oprócz ojca i syna na pewno warto wspomnieć Jelene-żona Fulvia, która była naszą przewodniczą po ich świecie. Mało kiedy się zdarza żeby ktoś opowiadał tak dokładnie i precyzyjnie o swoje pracy. Niewątpliwie tutaj tez wiele widać że Jelena dużo uczestniczy w pracach winnicy a nie tylko zajmuje się enoturystami. Właśnie dzięki niej wiele zrozumieliśmy o ich pracy, miłości do winiarstwa i życiu. Zycie winiarza wcale nie jest takie łatwe jak wszyscy myślą . Jest wiele pracy a często gęsto wszystko może wyglądać pięknie do zbiorów a tu nagle dzień wcześniej przyjdzie załamanie pogody lub jakaś choroba.
Każdy rok niewątpliwie dyktuje swoje reguły i często gęsto jak jest zły rok to wiele win nie zostaje zabutelkowanych.To jest cecha małego winiarza i człowieka który pracuje w zgodzie z naturą a nie chemią w laboratorium.
Dzisiaj powoli ludzie zaczynają rozumieć że dobre wina to takie które wymagają dużo czasu i poświecenia, nie można je porównać do win produkowanych na dużą skalę bo tamte produkowane są w zautomatyzowany sposób i tak naprawdę chociaż mogą być dobre nie charakteryzują się niczym szczególnym.
Tata Fulvia podczas naszego pierwszego spotkania rzekł że ich winnica jest wyjątkowa bo uprawiana z miłością. Po winach które piłem u nich nie zostaje nic innego jak przyznać mu rację. Praca i zamiłowanie do niej czynią cuda , a Bressanowie są tego dowodem . Pozdr Chef