Paryż to duże miasto i jak spojrzeć na niego kulinarnie, to każdy znajdzie coś dla siebie.Są tu wykwintne restauracje, gdzie za kolacje zostawimy ponad 100 euro od osoby lecz i nie brakuje tutaj tanich barów ulicznych gdzie zjemy np. świetnego kebaba, hot doga czy genialnego Croque Monsiera za 5 euro. Podczas mojej kolejnej podróży w Paryżu wyznaczyłem sobie kilka celów które chciałem koniecznie zwiedzić kulinarnie. Od razu powiem że nie interesowały mnie popularne miejsca na Trip Advisorze ani restauracje wyróżnione w przewodniku Michelin czy Gault e Millau , bo nie oszukujmy się, takie lokale są uczęszczane przede wszystkim przez turystów a ja znów szukałem miejsc gdzie jedzą przede wszystkim tubylcy.
Pewnie nie raz słyszeliście że w Paryżu można zjeść bardzo dobre owoce morza. To prawda. Miałem okazje zauważyć że jest wiele dobrych restauracji, które podają świeże ostrygi czy inne specjały z głębin jak chociażby langusty, lecz czy to na co dzień jest w menu typowego Paryżanina? Wydaje mi się że raczej nie. Jak chadzałem po głównych arteriach miasta gdzie zwyczajowo mieści się wiele świetnych knajpek to na ogół zauważyłem że wszyscy jedzą jedno i to samo. Pewnie pytacie co ?A no Stek z frytkami;-) Tak moi drodzy najpopularniejszym daniem w wielu bistro jest właśnie „Entrecot” z frytkami, oczywiście jak to w francuskim stylu podany w towarzystwie świetnego domowego sosu.
Oczywiście jak wcześniej wspomniałem jest dużo takich knajpek w Paryżu a szczególnie wzdłuż popularnych alejach jak Boulevard du Montparnasse lecz jedno miejsce wyróżnia się szczególnie – mowa oczywiście o Le Relais de l’Entrecote. Ta restauracyjka jest wyjątkowa nie tylko z uwagi na długi czas istnienia lecz przede wszystkim z uwagi na wyjątkową formułę oryginalną i niezmieniąną od lat – czyli że podają wyłącznie Entrecota z frytkami. Szczerze nie znam drugiej takiej restauracji ,która by podawała jedno jedynie danie i dodatkowo cieszyła się tak dużą popularnością, bo w Relais Entrecote mimo że to duży lokal często trzeba czekać na wolny stolik. Myślę że jest to też wspaniały przykład jak Paryż różni się od Warszawy, bo u nas w stolicy jak restauracja nie zmienia menu minimum raz na 3 miesiące to jest „passe” i tak naprawdę nie cieszy się wtedy dużą popularnością a w Relais znów odwrotnie od wielu lat nie tyle nie zmieniają menu, lecz nadal mają jedno tylko danie i są mega oblegani. Jaki jest zatem sekret tego sukcesu??? Jedni mówią że to ten sekretny sos co podają z mięsem ale dla mnie to nie to, ja uważam że ich sekretem jest autentyczność . Oczywiście zjemy w Warszawie ( Butchery e Wine) czy nawet w Krakowie ( Ed Red) świetne steki ale w Relais jest inne całkiem podejście do całości, bardziej lużne , swojskie, tradycyjne i jakże perfekcyjne wykonane.
Żeby zrozumieć to wszystko jednak trzeba się tam znaleść i zobaczyć na własne oczy jak działa ta mega perfekcyjna maszyneria .Ja byłem no i w skrócie wygląda to tak: Po wejściu do lokalu widzimy tłum ludzi którym towarzyszy piękna melodia nieskończonych się francuskich dialogów ,tłuczących się talerzy i strzelających korków od wina otwieranych przez kelnerki między nogami. Czekając przy wejściu warto się jednak uzbroić w cierpliwość , bo tak naprawdę na pierwszy rzut oka nie widać żadnych wolnych stolików lecz po chwili Panie kelnerki wołają nas i w magiczny sposób znajdują się dwa miejsca które są tak blisko naszych sąsiadów że dotykamy ich prawie łokciami.
Zapewne jak pierwszy raz wpadniecie do Relais to na sto procent będziecie mega zaskoczeni . Otóż od razu po tym jak zasiądziecie do tego wąskiego i małego stolika , podejdzie do was miła Pani ubrana w czarną sukienkę z białym fartuszkiem i krwisto czerwonymi pomalowanymi ustami pytając jakiego chcemy steka i tu właśnie będzie ZONK??? O co kaman??? Gdzie karta?? Jaki stek? I wtedy dopiero zaczynasz patrzeć na okoliczne stoliki i widząc ze wszyscy jedzą to samo rozumiesz jak by to u nas powiedzieli …… ten KONCEPT. W tym lokalu, jak właśnie wcześniej wspomniałem jemy tylko jedno danie ( steka ) ,więc nie zostaje ci nic więcej jak określić stopień wysmażenia mówiąc rare albo medium – co to drugie nie jest dobrze odbierane (broń Boże well done). Pierwszego razu jak byliśmy zamówiłem steka medium i już po minie kelnerki wiedziałem ze żle zrobiłem, ale ona też wiedziała że ja nowy, że turysta,więc niech mu będzie . Dlatego że turysta oczywiście dała nam droższa wodę która jak zauważyłem w stołach tubylców nie widniała, ale cóż oni jedli rare ;-). Za drugim razem oczywiście wziołem steka krwistego i nie robiąc głupiej miny przy pytaniu jak bardzo usmażony zostałem potraktowany jak swojak i w nagrodę dostałem tańszą wodę, to było miłe . Obok mnie tego dnia również zasiadł japończyk i nawet nie wyobrażacie sobie jak musiałem się powstrzymać od śmiechu kiedy to podczas zamawiania steka ten ów człek poprosił o stopień wysmażenia MEDIUM RARE a kelnerka na to : „Nie Chłopie, tak nie będziemy się bawić !!! ALBO RARE, ALBO MEDIUM 😉
No ale wracając do formuły Relais po zamówieniu steka dostajemy małą sałatke z vinegretem i bagietke do tego .Można powiedzieć że to takie czekadełko bo w sumie na Entrekot troche się czeka a przecież głodni jesteśmy ;-)( sałatka z bagietką wliczona w cenę ).Po zjedzeniu sałatki w idealnym momencie nadchodzi czas na nasz upragniony stek ale tu znów Zonk! Pani zabiera ci pusty talerzyk z sałatką i podaje steka pociętego z frytkami na równie małym talerzyku. Pierwsza myśl ?? To my pojedli ;-( . Stek oczywiście bardzo dobry bo z dojrzewanej wołowiny, idealnie wypieczony i podany z jakże również świetnymi chrupiącymi frytkami, lecz jest tylko jeden problem – mało go. No i tu pewnie zaczelibyście grymasić tak jak ja, bo ten stek 26 euro kosztował a tu tego tak mało, ale po chwili przychodzi Pani z dokładką i wszystko wraca do normy. Relais to duży lokal , dużo w nim ludzi i dlatego stoliki są małe. Logiczne, do dużego steka z duża ilością frytek potrzebny jest duży talerz, który zajmował by dużo miejsca na stoliku w którym tak naprawdę jest to niemożliwe, więc sprawa została rozwiązana tak, że podają ci małe talerzyki z połową porcji a półmisek z twoim stekiem czeka cierpliwie na innym dużym stole serwisowym z podgrzewaczem. Sprytne nie???Na koniec posiłku w Relais na szczęscie mamy wybór;-) Dostajemy kartę z deserami i tym razem jest naprawdę w co wybierać . Suflet, Creme Brulee czy talerz serów to kilka pozycji które warto wybrać a jak już na nic nie mamy ochotę to dostajemy rachunek , bo przecież inni dalej czekają na stolik … 😉
Po pierwszej wizycie zaczynasz rozumieć to miejsce i powoli również dociera do ciebie dlaczego jest takie popularne. Nie chodzi o ten genialny stek, czy te ładne Panie z czerwono krwistymi ustami czy chociażby o ten kurewsko dobry sos , NIE!!!! Tu chodzi o to, że to miejsce jest autentyczne – to żaden koncept czy pomysł na szybki biznes to po prostu prawdziwe bistro jak z dawnych lat i tyle.
Ta knajpka co prawda zyskała już sławę międzynarodową i już coraz więcej się dziś spotyka u niej turystów, lecz nadal jest chętnie uczęszczana przez tubylców. Dla mnie to mega przeżycie i tak na prawdę jestem pełen podziwu że ta formuła jednego dania tak się świetnie u nich przyjęła , bo po za tym nie oszukujmy się, tanio nie było. Stek plus kawa i woda to jakieś 35 euro od osoby. Dwie osoby 70 euro co w przeliczeniu na nasze złotówki to ponad 300 zł. W Warszawie 300 zł to dość duża suma na wyjście a szczerze nie znam lokalu który by mielił taką ilość osób co wieczór ze średnim rachunkiem wartości 300 zł . No ale Paris to Paris a Wawa to Wawa…;-).
Podsumując polecam z całego serca Le Relais du Entrecote , bo to naprawdę bardzo ciekawe miejsce . Oczywiscie moja przygoda w Paris nie skończyła sie na Relais ale to dopiero dowiedzie sie przy nast wpisie . Pozdr Chef
ps. W Paryzu są tak naprawdę 3 restauracje Relais. Ja bywałem w tej najbliżej mojego hotelu, czyli tej mieszczącej się w Boulevard du Montparnasse a dokładnie przy stacji metra Vavin.