Któż nie zna słynnej Cortiny? Miejsce popularne z uwagi na oszałamiające trasy narciarskie i koncerty które odbywają się tu zimą . Cortina, to marzenie każdego narciarza lecz byliśmy ciekaw co to miejsce ma do zaoferowania wiosną, więc nie zastanawiając się zbytnio ruszyliśmy w drogę.
Jak się okazało Cortina leży dość nieżle zagłebiona u stóp Dolomitów i tak naprawdę żeby do niej dojechać musimy się nieżle najpierw wspiąć na sam szczyt jakiejś góry a pózniej z niej zjechać.( Drogi tak naprawdę w Dolomitach zauwazyłem że wyglądają tak samo, czyli są wszystkie kręte i strome). Do Cortiny jechaliśmy około godziny z naszego hotelu ,więc w sumie 40 km w godzinę nie było az tak żle. Kiedy dojechaliśmy na miejscu zostawiliśmy samochód na miejskim parkingu i ruszylismy do centrum .
Tak jak mysleliśmy Cortina to małe miasteczko gdzie po za sezonem tak na prawdę nic się nie dzieje. Jest skromny ryneczek z kilkoma barami i restauracjami , jeden duży dom towarowy i od niego odbija krótka ulica handlowa, coś ala Krupówki . Tak naprawdę w tym okresie prawie wszystko było zamknięte. Nie udało nam się nawet nic zjeść bo restauracje również tutaj są otwarte w sezonie albo weekendami.
Wiedziałem że tak będzie , ale musiałem to sprawdzić . Piekno Cortiny to tak naprawdę to co jest dookoła. Widać mega rozbudowaną infrastrukturę wyciągową i nie bez przyczyny jako jedyna lokalizacja we Włoszech dostała tytuł THE BEST OF THE ALPS. Jest tutaj ponad 100 km tras narciarskich z których ponad 95 procent jest również stucznie dośniezonych. Zimą odbywają się w centrum liczne koncerty i przedstawienia lecz latem samo miasto niem nic do zaoferowania .
Pokręciliśmy się troche po bocznych uliczkach , porobiliśmy kilka fotek , wypiliśmy kawę i ruszyliśmy w dalszą drogę. Val Pusteria na nas czekała , do Cortiny jeszcze wpadniemy, ale na narty 😉