Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the all-in-one-seo-pack domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /home/cheflab/domains/chef-lab.pl/public_html/wp-includes/functions.php on line 6114
Daniel Bzdyk - CHEF LAB

Fine Dining w Zakopanym : Restauracja Hotelu Crocus

DSC_0545

Będąc na urlopie często się zastanawiamy czy jeść w restauracji hotelowej czy może lepiej uderzyć do miejscowych knajpek położonych w centrum miasta . Jest to nie mały delemat nad którym zwyczajowo wybieramy wyjść poza hotel z powodu że  ” głodni ” jesteśmy odkryć coś nowego  widząc tym samym   jak kreci się zycie po za nim.

Oczywiście bywają hotele które znajdują się na totalnych odludziach i wtedy nie mamy wyboru, lecz w takim Zakopanym wszyscy chyba woleliby uderzyć na kolacje wieczorem do tętniącego życiem centrum miasteczka nim zostać w swoim spokojnym hoteliku.

Myśle że wszystko zależy co kto szuka, bo dobrego jedzenia w parze z dobrą ceną w hotelowej restauracji raczej się nie szuka , z drugiej strony w takich miejscach liczy się wykwitność, spokój no i przede wszystkim nowe wrażenia smakowe. Elegancja  obsługi, zdolny i kreatywny kucharz no i oszałamiający smak w daniach którego nigdy nie doświadczyliśmy, to jest podstawa dobrej hotelowej restauracji na wysokim poziomie.

Kilka dobrych lat temu pamietam jak Litwor ( Restauracja Koneser ) był na szczycie najlepszych restauracji w Zakopanem. Wszyscy zachywcali się kuchnią tego miejsca i w sumie się nie dziwie. Mieli genialne Carpaccio, Kaczkę i obłędny Suflet czekoladowy. Pożniej otworzyło się Mare Monti w Grand Nosalowym gdzie  hotel postawił na włoską kuchnię. Sprowadzili włocha który gotował w gwiazdkowej restauracji i miał być głową tego miejsca lecz widocznie w tym miejscu ta formuła nie poszła bo szefem kuchni został niebawem ktoś inny a włocha postawili na środku sali jako showmena  gotujac makaron  w trybie live cooking.   Jeśli dalej mówić o znanych restauracjach hotelowych na Podhalu to nie można zapomnieć o Sylwestrze Lisie , fusionalisty podhala. To on odważył się zrobić kwaśnice ma wywarze z  raków czy maczać bryndze w occie balsamicznym. Jest na pewno najbardziej rozpoznawalną twarzą na podhalu szkoda tylko  że mimo wielu starań  marketingowych Hotelu Bukoviny i również samego Szefa,  restauracja hotelowa Morskie Oko nie cieszy się tak dużym zainteresowaniem wsród tubylców i turystów jak by się spodziewano.

No jest troche tych hoteli i w sumie można by wymienić  jeszcze Belvedere za czasów Lelka  , który to ów człek miał prestiż   gotować dla samego prezydenta Kwaśniewskiego. Zal mi teraz że otworzył firme cateringową która gotuje dla mas.

DSC_0543

Wyżej wymienione restauracjie to chyba te najbardziej popularne na Podtarzu ale jest jeszcze warta uwagi  o której się zawsze mało  mówiło, mowa oczywiście o restauracji Hotelu Crocus. Kiedyś gotował tu młody i zdolny Sebastian Krauzowicz który nie wiedzieć czemu wyjechał do Torunia otwierając autorską Sfere w Hotelu Copernicus. Trochę szkoda mi było że opuścił nasze Zakopane, bo wiele dobrego się o nim mówiło lecz serce widocznie nie sługa a pierniki pewnie lepsze  od naszych oscypków.  Po odejsciu Krauzowicza szczerze byłem przekonany że Crocus straci na jakości lecz  tu jednak miła niespodzianka, nie dość że się nie popsuło to się jeszcze polepszyło.

To wszystko za sprawą Daniela Bzdyka o którym nie wiele wiem, lecz w sumie wystarcza mi tylko tyle że gotuje naprawdę bardzo dobrze. Miałem okazje jesć w Crocusie jakiś czas temu i naprawdę wszystko bardzo mi smakowało. Dużo tutaj lokalnego produktu i szczerze w Crocusie jadłem najlepszą jagnięcine forever.

Wystrój  restauracji bardzo przyjemny, elegancki i bez tych zdędnych regionalnych elementów. Jedynie co tutaj przypomina że jesteśmy w górach to widok z restauracji na lasy  Chałubiśkiego  no i te przepiękne obrazy na scianie przedstawiające oczywiście krokusy. Sala choć duża i przestronna jest naprawdę bardzo nastrojowa i co najwazniejsze nie ma  tego co np. w Bukowinie, czyli  wrażenia jak by się było na hali sportowej. Kelner niestety  był  tylko jeden co również pełnił funkcje  barmana przy lobby bar ( zdecydowanie za mało !!!! ), bardzo życzliwy i profesjonalny odrazu powitał jak trzeba i wskazał nam stolik . Jeśli przejsć do tego co najwazniejsze, czyli do jedzenia ,to menu w  Crocusie mamy naprawde bardzo bogate. Znajdziemy wiele dań kuchni międzynarodowej lecz nie brakuje również tego co polskie a również i tego co góraskie. Dla przykładu zjemy tutaj bardzo dobrego oscypka z żurawiną, tradycyjna goloneczkę czy wspomnianą wyżej przepyszną jagnięcine.

Dania wychodzą w miare szybko jak na polskie standardy i co najważniejsze ciepłe co w hotelach uwierzcie mi że jest dużym problemem. Niestety stoliki sprzydałyby się troche większe bo cięzko cokolwiek pomiescić na 60 cm stoliczku gdzie jeszcze trzeba zrobić miejsce na cooler, kieliszki no i te olbrzymie talerze z pięknej porcelany.Troche żle mają rozwiązane również sprawę połaczenia kuchnia – sala, bo kelner za każdym razem jak zanosił i odnosił nam talerze musiał pokonać dość wąskie  drzwi które musiał otwierać łokciem, no ale i tak dość sprawnie mu poszło.

Co do jedzenia skusiliśmy się na wiosenne smaki , bo jak to bywa w dobrych restauracjach menu zmienia się wraz z sezonowoscią produktu a akurat mieliśmy wiosne. Polecam chłodnika z botwinką z pysznym kozim serem , naprawdę duża dawka odswiezającego smaku. Dobra była również zwykła sałatka ala Cesar i pewnie to nie jest danie które jakoś wielce zachwyca ale jak byśmy mieli ochote tylko na sałatke to w Crocusie również i to dostaniemy smacznie. Oczywiście klu programu to dania główne i przede wszystkim po to warto się wybrać do tego miejsca. Jedliśmy bardzo dobrego pieczonego halibuta lecz nr 1 dla mnie w tym miejscu zostaly i tak kotleciki jagnięce. Miękkie, ugotowane na różowo no i przede wszystkim bardzo aromatyczne. Często się zdarza że mieso z jagnieciny jest płaskie czyli bez smaku. Tutaj widać że jagniecina została dobrze doprawiona i przygotowana tak żeby nie utraciła swych cennych  soków. Na koniec karta z deserami była bardzo obiecująca lecz niestety miejsca nie starczyło i zdecydowaliśmy sie jedynie na pyszne robione na miejscu sorbety owocowe i warzywne.

Podsumując było pysznie i przyjemne. Ceny nie są wygórowane jak w innych hotelach zakopianskich a mało kiedy w ogóle w Zakopanym jadłem tak dobrze. Crocus niewątpliwie oznaczam na mojej mapie kulinarnej Pohala i polecam każdemu poszukującym smakowitych doznań pod Giewontem. 😉

DSC_0548