Sicilia Tour : Stage 3 – Etna

Jedną z największych atrakcji na Sycylii to niewątpliwie Etna. Jest to najwyższy wulkan w Europie i co najlepsze ciągle  czynny. Czubek Etny sięga 3346 metrów nad poziomem morza i włosi oczywiście za dość sporą kasę dają nam możliwość dotarcia  prawie na samą górę.

Nie ukrywam że ta góra popiołu  robi mega wrażenie –  szczególnie dla przyjezdnego . Tubylcy z tego co zauważyłem już zdążyli się przyzwyczaić do tego olbrzyma a co ciekawe nawet zbytnio się nie przejmują jak coś z niego zaczyna konkretnego wybuchać . Tak na dobrą sprawę każdy tutejszy mieszkaniec śpi codziennie nad bombą , która pewnego pięknego dnia w końcu wybuchnie  i pokryje ogniem całe miasta i ich mieszkańców.

Etna dzisiaj  bardziej niż  przekleństwem jednak jest uważana za  błogosławieństwo. Ściąga miliony turystów którzy przyjeżdzają z całego świata aby ujrzeć to cudo natury, przy okazji zostawiając  dużo pieniędzy. Do  głównej bazy parkingowej spod Etny można dojechać na dobrą sprawę z wielu miejscowości  otaczających wulkan , ale najwięcej autobusów w tym specjalizujących wyrusza z  Catanii. Ja do Etny ruszyłem własnym samochodem  od strony Taorminy gdzie miałem nocleg. Stamtąd najpierw pokierowałem się do miejscowości Giarre  gdzie tam   zaczołem podejscie az do niewielkiego podwulkanicznego miasteczka  Zafferana Etnea. Pózniej na dobrą sprawę nie było nic prócz drogi która wiła sie do góry serpentynami aż do do głównego parkingu pod dolną stacją kolejową  Etny. Tutaj sprawa wygląda tak, że za parking się nie płaci ale chodzi jakiś dziadek który niby udaje parkingowego i trzeba mu coś rzucić, bo jak nie mogą być problemy ( ja dałem 2 euro ). Z parkingu mamy znów kolej która wywiezie nas na wysokość 2500 tysiąca i ona kosztuje 30 euro od osoby . Na górnej stacji kolejki w sumie nie znajdziecie nic szczególnego co by nie było niżej , ciągle góry popiołu i trochę lepsze widoki na Catanie, ale tu znów mamy opcje  zapłacenia kolejnych 34 euro żęby załadować się do jepów wraz z przewodnikiem  i podjechac na sam szczyt gdzie znajdują się kratery. W sumie  cały kurs licząc od dolnej stacji kolejki kosztować nas będzie 64 euro. Czy warto??? Oczywiście że tak, bo kto nie marzy o tym żeby się  znaleść  na szczycie wulkanu ?Ja szczerze sobie odpuściłem. Nie tyle z uwagi na pięniądze, bo zresztą w naszym życiu na pewno wiele więcej żesmy przepuscili na niejedne głupoty ale głównie nie zdecydowałem się z uwagi że chciałbym zdobyć Etnę własnymi siłami. Myślę że taka opcja na pewno da nam więcej satysfakcji a druga sprawa pamiętajcie że dużo ludzi  znalazło się na sam szczyt dzięki samochodom ( bo zapłacili ) ale bardzo mało do niego podeszło na własnych siłach. Jest to cel którzy sobie wyznaczyłem i jeśli miałbym wam polecić wypad na Etne to również zastanówcie się nad taką opcją.Nie wiem na ile jesteście wytrwali, głodni takich wyzwań ale gwarantuje że widok z góry po długim podejsciu na pewno bedzie o wiele lepszy niż u typowego bogatego amerykanina który pojechał tutaj wynajetym jeepem .

Na końcu jeszcze podpowiem że na szczyt wulkanu warto się dobrze przygotować. Warunki na tej wysokości są podobne do alpejskich więc warto się ubrać porządnie i miec odpowiednie obuwie. Gdybym pewnie tego dnia był przygotowany jak trzeba ruszyłbym na pewno na samą góre ale w adidasach i bluzie z kapturem jednak to nie byłoby rozsodnę. Nie popełnijcie mojego błędu na przyszłość i życzę udanego podejścia . Pozdr Paolo Graffi.

ps. ważna sprawa że podejscie pod same kratery wymaga wynajęcia przewodnika alpiniste z uprawnieniami wulkaneologa. Nie wiem czy jest taka możliwość, nie wiem ile to może kosztować więc warto się dopytać co i jak .

podczas wjazdu kolejką
widok na Catanie
terenówki dojezdzające na szczyt wulkanu
widok jednego z wielu nizej połozonych kraterów

Outis Bianco ( Nessuno ) – Ciro Biondi

 

Pewnego Wtorku miałem okazje wypić acyciekawe wino. Arcyciekawe bo wulkaniczne a dokładnie z winnicy u podnóża chyba najbardziej słynnego wulkanu Włoch – czyli Etny. W sumie pierwszy raz mam styczność z takim winem i tak naprawdę wielce byłem ciekaw co to za stwór. Wino zaprezentowało się odrazu ładnym jasno złotym kolorem z lekkim odblaskiem zielonkawym . Jasne , przejrzyste i błyszczące nadal zachęcało do dalszej jego degusacji. Po włożeniu nosa do kieliszka odrazu poczułem miłą woń owocową z jabłkiem golden na pierwszym planie. W ustach króluje niewątpliwie wielka mineralność , która jest cechą charakterystyczną win z tego regionu i lekka kwasowość która otula delikatnie posmak estragonu i pieprzu zielonego. Wino bardzo czyste , żywe i przyjemne. Szczerze, spodziewałem się czegoś innego, może coś bardziej prymitywnego, buchającego siarką i  z  dość okrutnymi taninami  które wykręcają po każdym łyku a tu znów mamy czysty i elegancki trunek. Pierwszy raz piłem wulkaniczne wino i mogę powiedzieć żę  przypomina mi ono niektóre wina  z okolic Bolzano jak Pinot Bianco Sirmian od Nals Margreid – również jabłkowe lecz oczywiscie z mniejszą mineralnośćią. W sumie z Veltlinera wzdłuż Dunaja też wiele podobnych cecha znajdziemy w tym winie a jak sie doszukac tej typowej nuty skalnej która pojawia się na końcu języka  to wiele takich cech pojawiają sie również  w Tokajskim Harszlevelu.

Podsumując , wino bardzo dobre , czyste i  co najważniejsze odzwierciedlające swoje terytorium . Warto podkreślić że Ciro Biondi jest naturalistą i małym producentem gdzie  Outis np. produkowane jest w liczbach od 2000 do 300o tysięcy co z tego względu też się to odbija na nie niską cenę tego wina. Warto go wypić w akompaniamencie smażonych ryb , czy jak to u nas w restauracji testowaliśmy z makaronem w sosie maślanym i swieżo mielonym pieprzem. Naprawdę polecam bo jest efekt. Pozdr