Lato 2018. Podsumowanie i koniec sezonu

Wraz z końcem września przychodzi czas żeby się chwile zatrzymać i podsumować to co się zrobiło.

Chcociaż na dobrą sprawę w Zakopanem sezon nigdy się nie kończy w Lechalet potrzebujemy trochę zastopować. Latem byliśmy cały  czas obecni w naszej ukochanej restauracji, zmęczenie powoli daje znać a ja  dobrze wiem że bez świezego umysłu nic człowiek nie jest w stanie budujacego stworzyć. Od pazdziernika zmieniamy nasze dni pracy i bedziemy działać wyłącznie weekendami. ( piatek, sobota i niedziela )
Tak bedzie aż do  sezonu zimowego czyli od początku grudnia kiedy to wyciągi wystartują już na dobre ( to one co roku inicjują nowy sezon). Te dwa miesiące będą chwilą odpoczynku dla nas ale i również czasem na nowe pomysły i dania. Zwykle nic w naszej karcie nie pojawia się bez wielu prób i kto nas zna doskonale o tym wie.

Podsumujac to lato to na pewno wiele rzeczy było pozytywnych. Wprowadziliśmy kilka swieżych nowych dań jak makaron w sosie cytrynowym, krem pomidorowy, bruschetta i stek z grila. Były to proste dania które bazowały na niezłej kwasowości która latem jest pożądana.W tym roku mielismy też wiele owoców z własnego sadu i na pewno hitem były wszelakie sorbety jakie robiliśmy codziennie. Dużo owoców wykorzystywaliśmy na surowo ale wiele też przerobiliśmy. W naszej piwnicy staneło w kilka gąsiorów i pojemników które wykorzystamy do wyrobu  własnych   win owocowych i octów.  Oprócz tego mamy mnóstwo konfitury, która również zimą będzie wykorzystywana do wielu deserów jak chociażby tarta. Tego roku nie zabrakło również ziół. Mięta , melissa, oregano, estragon, rozmaryn i szałwia rosły w naszym zielniku jak szalone. Troche podsuszyliśmy a troche zostało i stanie się bazą do wielu soli aromatyzowanych czy syropów ( staramy sie jak najbardziej wykorzystywać to co mamy bo mało gdzie na podhalu można sie zaopatrzyć w dobrej jakości zioła czy aromaty) .

Ogólnie rzecz biorąc sezon był obiecujacy i wiele pracy zrobilismy na zapas.
Dla tych co nadal pytają kiedy pizza to szczerze powiem że nie wiem 🙂 Na pewno kiedys wróci bo piec jeszcze stoi, ale na chwilę obecną restauracja jest to co dla nas jest najważniejsze.
Dziekuje wszystkim którzy nas odwiedzili latem, jesienia oczywiscie zapraszam weekendami.  Niedługo jedziemy po włoskie dynie i równiez powoli bedziemy szukac dla was pysznych prawdziwków. Jesień ma sie okazać ciepła więc zapraszam na Podhale. Dobrej jesieni i do zobaczenia w Lechalet.

W pażdzierniku i listopadzie pracujemy: 
piątek od 13.00 do 21.00
sobota od 13.00 do 21.00
niedziela od 12.00 do 20.00

Sicilia Tour : Stage 2 – Taormina

Taormina to bez dwóch zdań  perła Sycylii. W każdym przewodniku wychwalana jest po niebiosa, za swój unikalny charakter wyrózniający się sposród innych miasteczek na wyspie . Ja również pragnąłem zwiedzić Taorminę i w sumie warto było, bo rzeczywiście  jest to rzadki przypadek miasteczka na Sycylii, który bucha luksusem .

Takich miasteczek  na wzgórzu w części wschodniej wyspy mamy na dobrą sprawę dość sporo ale tylko w Taorminie turystyka sięgneła najwyzszego lewelu. Są tutaj same pięcio-gwiazdkowe hotele, bary z muzyką na żywo , restauracje z pięknymi widokami, no i nie brak butików z drogą biżuterią czy odzieżą od znanych projektantów. W całej Sycylii nie udało mi się znaleść tak wypaśnego podziemnego parkingu jak w Taorminie ( nawet w Katanii) ,druga sprawa również to była najdrozsza taryfa za godzinę z całej wyspy ( 2 euro za godzinę )

Pewnie chcielibyście wiedzieć dlaczego Taormina zyskała taką sławę, bo oprócz teatru greckiego i niezłych widoków kilka ładnych lat temu nie było tutaj nic szczególnego. Sprawa jest dosyć prosta. Nazywa się to zjawiskiem turystyki elitarnej. Do Taorminy dawno temu zaczeli zjedzać się ludzie światowej sławy . Nie znam nazwisk ludzi którzy tutaj bywali , lecz byli to wpływowe osoby ,które swoim nazwiskiem zaczeły popularyzować tą mała mieścinę. Z czasem pojawiało się coraz to więcej tych znanych twarz a za nimi również zaczęli się pojawiać milionerzy których przyciągała elitarna sława tego miejsca. Ludzie zauważyli duży potencjał tego miejsca i zaczęto inwestować na potęgę w infrastrukturę . Budowano drogie hotele, wille na wynajem , restauracje i bary .

Maria z teatrem w tle

 

 Dzisiaj ze starej Taorminy niewiele zostało, dawnego klimatu tutaj już nie ma ,ale za to ten nowy, przyciąga co roku tysiące turystów .Dużo tutaj przepychu , imprez i miejsc gdzie można przepuścić mnóstwo pieniędzy na zabawę. W sumie to taki mały Las Vegas na Sycylii.Nie wszystko jednak utracone. Historyczny tutaj jest na pewno Teatr Grecki,  który był moim głównym celem pobytu w Taorminie. . Wejście do niego to grube 10 euro od łebka i to naprawdę odstrasza lecz z drugiej strony powiem wam że warto . Sam Teatr to ruiny jakich można zobaczyć w wielu miejscach we Włoszech lecz to co jest wyjątkowe tutaj to na pewno pozycja w którym ten teatr się znajduje . Mamy dookoła najpiękniejsze widoki na otacząjący nas krajobraz i to prawie ze wszystkich stron. Teatr umiejscowiony został nietypowo jak na tamte czasy a to własnie z uwagi na  krajobraz. Warto spędzić naprawdę kilka godzin w tym miejscu delektując się otaczającymi widokami. W sezonie na pewno warto się też skusić  na spektakle jakie są tutaj organizowane , atmosfera musi być niesamowita.

widok z teatru na Taormine

Po za tym jak wspomniałem Taormina wiele nie oferuje , chyba że pragniecie kupić kilka prestiżowych souvernirów czy ubrać się u Valentino. Warto się na pewno przejsć główną ulicą handlową czyli via corso Umberto, aby chociażby nacieszyć oko tym całym luksusem a na końcu koniecznie zatrzymać się na piazza IX Aprile i posłuchać muzyki na żywo z widokiem na morze.

Po za tym jak wspomniałem Taormina wiele nie oferuje , chyba że pragniecie kupić kilka prestiżowych souvernirów czy ubrać się u Valentino.

Po za samym miasteczkiem warto wiedzieć że u stóp Taorminy znajduje się przeurocza wysepka Isola Bella. Na dół można wybrać się gondolą która kursuje co 15 minut cena to 3 euro w jedną stronę.Dla wytrwałych jest też opcja na pieszo lecz jest dość stromo i z pół godziny moim zdaniem idzie się na pewno.

Isola Bella

Ogólnie rzecz biorąc Taormina to miejsce unikatowe . Zwykle Sycylia żyje swoim rytmem , nie uzależnionym od turystów , ale tutaj czuć że jest inaczej. Polecam to miejsce, chociaż nie ukrywam że jeśli szukacie autentycznej Sycylii tutaj tego raczej nie znajdziecie… Ce la vie…

Ostatnie promienie słońca …

Rusinowa Polana. Opis szlaku z Zazadniej przez Wiktorówki

Szlak niebieski na Rusinową Polanę to niewątpliwie jeden z moich ulubionych szlaków w Tatrach. Nie wymaga dużego przygotowania i druga sprawa jest dość krótki, co pozwala go zaliczyć  nawet wtedy, kiedy nie mamy zbyt wiele wolnego czasu.

Objawienie i historia Rusinowej Polany

W 1860 roku poniżej Rusinowej Polany stało się coś niezwykłego-mała dziewczynka wypasająca krowy  spotkała Matkę Boską. Znamy doskonale tę historię i dzisiaj wielu pielgrzymów z całego świata wybiera się właśnie tutaj  z  uwagi na to wyjątkowe wydarzenie.

Na początku jednak Rusinowa mimo objawienia wcale nie była tak popularna. Wielce  starał się  baca Wojciech Łukaszczyk , który od samego początku zdarzenia starał się możliwie jak najbardziej popularyzować to  miejsce. Opisał dokładnie wydarzenie, rozpowiadał każdemu którego napotkał i w końcu nawet jako pierwszy oznaczył święte miejsce szklanym obrazem ,ale na tamte czasy  było ono odwiedzane sporadycznie i jedynie przez okolicznych pasterzy i drwali.

Z biegiem lat na szczęście powoli   Rusinowa zaczęła  zyskać coraz więcej na popularności a na dobrą sprawę szczególnie dzięki lokalnej ludności-sciśle mówiąc bukowianom :)Najpierw to oni  głównie  odwiedzali małą kapliczkę i już  początkiem XX wieku organizowano tutaj  pierwsze pielgrzymki ,które cieszyły się ogromną popularnoscią .  Po II wojnie światowej a dokładnie w 1958 roku  kosćiół zauważył duże zainteresowanie miejscem i oficjalnie żeby  nie zostało ono zaniedbane przez wielu pielgrzymów, postanowiono go oddać w opiece dominikanom z Małego Cichego.

Dzisiaj Sanktuarium na Wiktorówkach  odwiedzają tysiące turystów z całego świata i stało się jednym z najbardziej odwiedzanych kościołów w Tatrach. 

Szlakiem niebieskim na Rusinową Polanę z Zazadni przez Wiktorówki

Nie ukrywam ,że poza sezonem kiedy mam wolny dzień od pracy chętnie wybieram się na Rusinową Polanę. Scieżka prowadząca od Zazadniej to niecała godzina drogi a idzie się naprawdę przyjemnie w cieniu drzew i tryskającego niedaleko wodą potoku. 

Po dotarciu do Sanktuarium obowiązkowa jest zawsze herbatka przyrządzona przez braci z blisko usytuowanego świętego żródełka . Jest to chyba  najlepsza herbata na świecie i założe się że przepis na nią jest jeszcze bardziej  strzeżony niż sama receptura Coca Coli :)(Przy źródełku warto też zmówić modlitwę przy tablicach pamiątkowych ludzi którzy zginęli w Tatrach.)

Wypas kulturowy owiec na Rusinowej Polanie

Po wypiciu herbatki , odpoczynku i krótkiej modlitwie idę dalej w górę i po niecałych 15 min jestem już na mojej ukochanej Polanie Rusinowej. Warto na pewno zostać tutaj chwilę, nacieszyć się tą piękną panoramą i jak lubimy to koniecznie spróbować oryginalnego oscypka z połóżonej niedalego bacówki. Owce wypasają się tutaj  pod scisłą kontrolą Tatrzańskiego Parku Narodowego  w  ramach kulturalnego wypasu owiec . Dają świetne mleko  a ser z nich ( szczególnie wiosną )  jest bardzo aromatyczny. Druga sprawa na polanie znajdziemy sporo ław, które pozwolą nam przyjemnie spozywac nasz posiłek  w otoczeniu pięknych widoków. 

Po pysznym oscypku , świetnej herbacie i cudownym otoczeniu przychodzi czas wrócić do domu. Zawsze wracam z Rusinowej mega wypoczęty  i pełny szczęścia . To taki mój sposób na odstresowanie :-)Polecam wam tą trasę szczególnie jak wiele po górach nie chodzicie. Jest łatwa, krótka i mega przyjemna.

Widok kościółka ze schodów prowadzących na Rusinową Polane
Najlepsza herbata na świecie oczywiscie na Wiktorówkach

Sicilia Tour : Stage 1 – Catania

SONY DSC

Szczerze przyznam ,  że nigdy nie udało mi się  przekroczyć granicy Włoch  poniżej Rzymu. Ponoć tam są inne Włochy, bardziej dzikie, nieokiełznane i według niektórych również niebezpieczne. W końcu jednak udało mi się znaleść czas i jakieś oszczędnośći żeby wyjechać na południe , a konkretnie do Sycylii i powiem wam że w sumie nie było aż tak żle jak myślałem .

Siedem dni na zwiedzanie  całej Sycylii to zdecydowanie za mało –  musiałem wybrać konkretnie co mnie interesowało i suma sumarum zdecydowałem się na wschodnią cześć wyspy. . Na Sycylię wybrałem się samolotem z Katowic gdzie  stamtąd dwa razy w tygodniu są loty do Katanii. Po przyjeździe na lotnisku wypożyczyłem samochód co uważam za rozsądne posunięcie z uwagi że nie wszędzie na Sycylię da się dojechać komunikacja miejską( a jak się później zorientowałem to samochodem też nie :)).  Pierwszego dnia przyleciałem więc do Katanii dość późnym wieczorem i od razu skierowałem się w kierunku hotelu- musiałem odpocząć bo jutro czekał mnie wyczerpujący dzień.

Catania na dobrą sprawę jest dość spora, lecz to co warto zwiedzić na szczęscię jest dość blisko siebie skoncetrowane ( podobnie jak w Rzymie ) . Na początku myślałem że dwa dni to za mało żeby ogarnąć to miasto lecz dzisiaj mogę z całą pewnością wam potwierdzić że jedeń dzień wystarcza(oczywiście mowa o lekkim liżnięciu Katanii bo jak chcemy wejsć do każdego muzeum i zaliczyć każdą najmnięjsza atrakcje to pewnie i tydzień byłoby za mało)

Od razu jednak powiem wam że pobyt w Katanii nie należał do najprzyjemniejszych. Po pierwsze to miasto jest brudne. Wszędzie są tutaj śmieci i  ludzie ciągle coś wyrzucają.Interesująca  sprawa nikt tutaj tego po prostu nie sprząta. Kamienice  w Katanii są naprawdę bardzo ładne, w barokowym stylu ,  lecz niestety  każda jest mega  zaniedbana  i w dodatku wysprejowana przez lokalnych graficiarzy. Kolejny minus to na pewno złodzieje. Będąc w Catanii miałem okazje pogadać z kilkoma mieszkańcami i każdy z którym rozmawiałem na końcu zawsze zwracał mi uwagę  żebyśmy uważali na torebki i zegarek. Na szczęście nic nam nie ukradli, lecz nie ukrywam że bardzo uważaliśmy na siebie i  pod koniec nawet woleliśmy zostawić wszystko w pokoju hotelowym żeby niepotrzebnie się stresować  i narazać.

Wracając do tego co warto zwiedzić w tym mieście, na początek polecałbym na pewno się wybrać do głównego placu „Piazza del Duomo” gdzie znajduje się przepiękna katedra sw. Agaty. Dla pasjonatów architektury jest to świetna okazja dla poznania trochę barokowego stylu made in Sicilia. Na placu warto zwrócić też uwagę  na kultową fontannę słonia, która dla wielu tubylców jest dzisiaj ważnym  miejscem spotkań.  Póżniej oczywiście polecałbym  wybrać się do kawiarni „Caffe del Duomo” skąd można napić się świetnej kawy w towarzystwie lokalnej brioszki lub słynnego sycylijskiego cannolo. Jesli będziecie tu dość wcześnie warto wybrać się najpierw na targ rybny położony dosłownie kilka kroków od głównego placu. Nie tyle warto tu być dla samych zakupów lecz nawet   widowiska multum rodzajów ryb ledwo co złowionych i patroszonych na naszych oczach

Pózniej od  Piazza del Duomo można ruszyć w jedną z ważniejszych ulic żeby poczuć klimat metropolli , godna polecenia na pewno jest via Etnea z wodokiem na wulkan. Tutaj znajdziemy wiele sklepów jak i multum street foodów. Ceny w Katanii nie są wysokie lecz i tak w porównaniu z całą Sycylią to tutaj jest najdrożej.

Z Katanii warto wiedzieć że pochodził Bellini. Słynny kompozytor operowy jest tutaj niezwykle uwielbiany, co rusz można spotkać jakieś posągi na jego cześć a niezwykle efektowny jest na pewno budynek  teatru Belliniego położony na placu który również nosi jego nazwisko. Tutaj ponoć kiedy odprawiana jest jego słynna Norma ciężko o bilety. Jeśli lubicie nocne życie to na placu Belliniego wieczorami zbiera się mnóstwo młodzieży, którzy po spotkaniu wybierają się do wielu knajp położonych na ulicy ciągnącej do teatru.

Dla wielu Katania jest uważana za mega rozrywkowe miasto , w nie jednym przewodniku tez czytałem że nocne życie jest tu wyjątkowo gwarne, ale szczerze z mojego punktu widzenia w Krakowie wieczorami dzieje się więcej  :). W nocy oczywiście wracając do hotelu radzę wziąsć taksówkę z uwagi że poza bardzo uczęszczanymi miejscami częsty widok to handlarze narkotyków, młodzi zalani w trupa i  panie oferujące swoje znane usługi.

SONY DSC

SONY DSC

Ogólnie rzecz biorąc jeśli interesujemy się architekturą to w Katani jest wiele budynków gdzie mocno akcentowany jest barok sycylijski. Nie pamiętam ile z tych kamienic obejrzałem lecz mimo że pieknę nadal uważam żę byłyby o wiele piękniejsze gdyby ktoś o nie dbał. Katania przeżyła na dobrą sprawe odrodzenie po trzęsieniu ziemi z 1693, zaczęto budować wiele i na bogato co własnie zapoczątkowało erę baroku. Problem w tym że teraz nikt o to już nie dba i chociaz to miasto ma wiele do zaoferowania to wygląda na zniszczone i biedne.

Ostatecznie nie wiem czy wam polecać pobyt w Katanii, bo zresztą  na Sycylii z całą pewnością jest wiele więcej przyjemniejszych  miejsc do zwiedzenia. Z drugiej strony jeśli  planujecie wypad samolotem to w sumie i tak tu wylądujecie ,więc jeden dzień to wystarczający czas żebyście widzieli to co fajniejsze  a pózniej skierowali swoje zainteresowania na to co na wyspie jest naprawdę piękne .

Lato 2018. Początek sezonu

Jak co roku początkiem lipca oficjalnie rozpoczynamy sezon letni. Wraz z nim , zmieniamy kartę która od dziś będzie się opierać głównie o świeże owoce i warzywa ( bo to teraz najlepsze )

Na początek wspomnę o świetnym aperitifie domowym który przygotowujemy na bazie świeżej granity owocowej. Jakiś czas temu mieliśmy truskawki, teraz melony i tak w miarę upływu tego co się pojawia, przygotowujemy ten drink, który jest świetnym sposobem na otwarcia naszego posiłku.

Latem mamy świetne pomidory,  więc powraca słynna  Caprese ,za którą tak zatęskniliście (oczywiście z mozzarellą z mleka bawolic, bo tylko ta ma prawo nazywać się mozzarellą). Z mozzarellą polecam też przystawkę Nido di Bufola i pyszny makaron z sosem pomidorowym i mozzarellą na wierzchu, który moim zdaniem jest idealnie odświeżającym daniem na upalne dni.

Bakłażany i cukinie też powoli zaczynają się pojawiać, więc grzech nie zaproponować jarzyn z grila która w naszej restauracji są zawsze szykowane tuż po zamówieniu. Jeśli lubicie wersje duszonych jarzyn to również będzie dostępna prawie codziennie Ratatouille.

W tym roku powraca też do karty risotto po parmeńsku. Zauważyłem że to jedno z waszych ulubionych dań i nie mogłem nie spełnić waszych oczekiwań mimo że to danie które wymaga bardzo dużego nakładu pracy. Risotto oczywiście gotujemy z Vialone Nano i oczywisćie zawsze na bieząco tuż po zamówieniu aby zawsze było al dente.

Co do dań mięsnych to wiele zmian nie mamy, oprócz tego że wprowadziłem  prostego steka wołowego z patelni. Wołowina którą mamy ze Spisza jest naprawdę genialna  a podana saute moim zdaniem to wielka przyjemność dla naszego podniebienia.

Desery będziemy codziennie szykować inne i z na pewno z  naciskiem na owoce ,które tego dnia będą najlepsze. Na pewno często zagości tarta owocowa, panna cotta z sosem owocowym i wszelakie sorbety, które jak dobrze wiecie robimy sami.

Ogólnie  ten rok jest wyjątkowo udany pod względem owoców i jarzyn , dlatego będziemy mieli świetne produkty do przerobienia w kuchni. Zapowiada się dobry sezon . Do zobaczenia PG.

tutaj link do karty dań

Koktail Rossini. Słynny drink od Cipriani z Harry’s Baru

Cipriani  z Harry’s Baru co prawda zasłynął z wyśmienitego drinku Bellini , ale należy wiedzieć że nie tylko to zrodziło się z jego ręki.

 

Utalentowany barman z Wenecji stworzył również Mimosę na bazie pomarańczy, Tintoretto z granatem  i Rossini z truskawkami. O tym ostatnim warto szczególnie wspomnieć bo truskawek w tym roku na pewno u nas nie brakuje a druga sprawa nie ma lepszych na świecie 😉

Drink Rossini na dobrą sprawe robi się podobnie jak Bellini z tą różnicą że zamiast białej brzoskwini używamy truskawek . Będzie nam potrzebne :

100 ml wytrawnego wina musującego ( np. Prosecco )

50 gr truskawek.

Według oryginalnego przepisu owoce należy zmiazdzyć w możdzierzu i pózniej przepuscić przez sito .Można też zmiksować owoce lecz pamietajmy że możemy stracić    trochę aromatu z uwagi na szybkie obroty miksera . Do tak spreparowanego purre owocowego dolewamy powoli wina ciągle mieszając i serwujemy.

Warto spróbować w domu, bo sprawa jest dość prosta  a jak jesteście w Tatrach urlopowo to zapraszam do Le Chalet gdzie podajemy świetną wersję na bazie granity truskawkowej . Do zobaczenia.

Arzenton Vini – degustacja białych

Ostatnio  nazbierało się dość dużo pracy w kierunku nowej letniej karty dań. Jak wiadomo należy ją wzbogacić o świeże warzywa i owoce dostępne o tej porze roku i pasowałoby również wprowadzić kilka nowych pozycji winnych które byłyby dobrym uzupełnieniem do współgrania całości. Ostatnie moje dwa wolne urlopy spędziłem w Friuli i muszę przyznać że coraz  bardziej ten region winiarski podbija moje serce. Ostatnio z oferty Mojej Italii  miałem okazje spróbować wyjątkowe wina właśnie z tego regionu które nie lada chwila zamierzam wprowadzić do nowej karty.

Mowa dokładnie o Arzenton , małym rodzinnym gospodarstwie gdzie na 10 hektarach uprawiają naprawdę zacne wina. Jeśli wspomnieć o  samej  lokalizacji  to Arzenton mieści się w Cividale dei Friuli, najlepszym rejonie z którego powstają wina z apelacją Colli dei Friuli Orientali. Według Massimiliano Beretta który jest odpowiedzialny za selekcję od Arzentona samo dotarcie do winnicy to nie lada wyzwanie a to z prostego powodu że jest położona prawie tam gdzie diabeł mówi dobranoc.To na pewno duży plus z uwagi na spokój , odizolowanie od niepotrzebnych problemów urbanistycznych ( smog, chaos, zanieczyszczenia  chemiczne, wandalizm ) i przede wszystkim wyjątkowy mikroklimat który jest współtworzony wraz z otaczającym winnice pradawnym lasem „Bosco Romagno ”

Właściciel winnicy –  Maurizzio chociaż nie od zawsze  był związany z branżą winną  po ukończeniu studiów filozoficznych postanowił wrócić na rodzinne gospodarstwo i tam zająć się winiarstwem. Jest to coraz bardziej praktykowany zabieg ,kiedy to ludzie z wysokim wykształceniem i dobrą posadą w dużych miastach marzą o tym by powrócić na wieś w celu odnalezienia spokoju. Maurizzio własnie tak zrobił i wraz z rodziną dzisiaj uprawia 13 szczepów , w zgodzie z naturą i lokalną tradycją .Uprawia winorośl możliwie jak najmniej inwazyjnie a  podczas zbiorów stawia wyłacznie na ręczny zbiór do małych skrzynek . Winogrona szybko zostają trasportowane do pobliskiej piwnicy gdzie tam po wstępnej fermentacji alkoholowej wino jest przelewane do stalowych kadziach i ostatecznie dojrzewa przez około 7 miesięcy   w kontakcie z własnymi drożdzami.

Ja w swojej degustacji spróbowałem  Pinot Grigio, Pinot Bianco, Friulano i Chardonnay. Niewątpliwie cechą charakterystyczną wszystkich wyżej wymienionych jest wspaniała mineralność która odzwierciedla teren pooceaniczny gdzie znajduje się winnica.

Chardonnay ( wiek winorośli 10 lat, winnica 200 m n.p.m., produkcja ok. 3000 butelek rocznie):

Wino koloru złotego, ładnie błyszczy, przejrzysty, duża aromatyczność, cytrusy na pierwszym planie, kreda i banan na drugim. Wyjątkowo zaakcentowana świeżość i długi finisz.

Pinot Grigio ( wiek winorośli 10 lat, winnica 200 m n.p.m., produkcja ok. 4000 butelek rocznie )

Wino koloru zółto słomkowego z lekkimi zielonymi refleksami, przejrzyste, uderzenie grejfruta na pierwszy plan w towarzystwie szałwii i melissy. Bardzo ładna mineralność , najbardziej intensywna z całej czwórki, ciekawy słony akcent i  migdałowy finisz .

Pinot Bianco ( wiek winorośli 40 lat , winnica 200 m n.p.m., produkcja ok. 1000 butelek rocznie )

Wino koloru zółto słomkowego, owocowy nos z naciskiem na gruszkę i jabłko. Niezła elegancja , moim zdaniem najbardziej zbalansowane z całej czwórki.

Friulano ( wiek winorośli 40 lat , winnica 200 m n.p.m., produkcja ok. 4000 butelek rocznie )

Wino koloru zółto słomkowego z zielonymi refleksami, mocno ziołowe z zaakcentowany kwiatem z czarnego bzu. Finisz długi i z migdałowym posmakiem jak na dobre Friulano przystało.

 

Petit Jo Domaine Roche Buissiere, Cotes du Rhone

Chciałbym wam opowiedzieć dzisiaj o winie które wpadło w moje ręce dość niedawno. Mowa o „Małym Jonie” z ręki Antoine i Lawrence z Domaine Roche Buissiere.

Wino jak się domyślacie jest francuzem a dokładnie z południowej częsci doliny rodanu. W tej cześci Francji robi się wina głównie ze szczepów Grenache i Syrach z czego zresztą jest też robione Petit Jo. Winnica skąd zbierane są grona do Małego Jona położona jest na 400 m n.p.m i panują tutaj  jak bywa w tej czesci rodanu dość chłodne noce i ciepłe dni co powodują bardzo dobre warunki do uprawy winorośli. Nie bez przyczyny to wino naprawdę jest wysmienite, co zresztą czuć już po pierwszym łyku. Po ręcznym zbiorze grona fermentują przez około dwa tygodnie a pózniej lądują do betonowych kadzi gdzie przez 6 do 8 miesięcy wino dojrzewa  do uzyskania porządanego efektu. Petit Jo wyróżnia bardzo ładny   ciemny owoc z naciskiem na  jeżynę i śliwkę. Nie brakuje również troche pikanterii  z pieprzem czarnym i odrobiny lukrecji. Na pewno niebywałą ciekawą sprawą w tym winie jest wybijająca się świeżość co wraz z dość konkretną strukturą tworzy wino bardzo przyjemne. Dodatkowym walorem tego wina jest niewątpliwie fakt że  pochodzi z uprawy organicznej , co zresztą nie jest nowością bo ojciec Antoine ( Pierre ) był pionierem w tej kwestii. Jak się zastanawiacie z jakiego powodu na etykiecie nie widnieje apelacja to sprawa jest dosć  prosta, to jest kwestia  czysto kalkulacyjna. Antoine i Lawrence mogliby z całą pewnością nadać apelacje swojemu Petit Jo ale to wiązało by się z dodatkowymi kosztami a te zwiększyłyby niepotrzebnie cenę wina. Taki zabieg jest coraz cześciej wykorzystywany wśród wielu winiarzy co stawiają na jakość a nie marketing i to mi się bardzo podoba,  bo w taki sposób  płacimy za to co mamy w butelce ( 59 zł )a nie odwrotnie.Myślę że to świetne wino w relacji jakość – cena. Polecam.  Salut Chef

 

Food Show 2018 – Gastrosilesia

W tym roku udało mi się znaleść wolny czas żeby  w końcu wybrać się na targi Food Show w Katowicach. Mało kiedy mam okazje się wyrwać na takie eventy i w sumie trochę żałuje , bo to  zawsze świetna okazja do poznania nowych technologii, trendów i  ludzi ze świata kulinarnego. Trzeba przyznać że Food Show to jedna z ważniejszych  imprez tego typu w Polsce i dlatego  przy takiej okazji nie mogło zabraknąć również i  ciekawych wystawców.

Trzeba zacząć od tego że ja kierowałem się głównie swoimi zainteresowaniami kucharskimi i  chociaż odniosłem wrażenie że Food Show nakierowany był głównie na  duże firmy przemysłowe czy cateringi , nie powiem że nie znalazłem nic ciekawego. Na takich wydarzeniach w sumie nie zawsze chodzi o to żeby nawiązać współprace z jakąś firmą lecz myślę  że to bardziej  dobra okazja do zapoznania się z nowymi możliwościami i pobudzenia własnej kreatywności.

Niewiem co was interesuje na co dzień ale ja podzielę się tym co z mojego punktu widzenia naprawdę było interesujące.

1.Orzeszek sp. z o.o.

Dobrze przyprawione danie to niewątpliwie sukces na talerzu.Z ziołami jednak trzeba ostrożnie , bo w dużej ilosci też zmieniają mocno smak potrawy a przecież nie o to chodzi. Kiedy przychodzi mi coś doprawić zwykle wykorzystuje własne mieszanki ziół i przypraw które tworze według własnego balansu smakowego . Nie każdy oczywiście musi się bawić w warzenie i testowanie smaków i dlatego na rynku znajdują się już gotowe mieszanki ziół. Nie polecam mieszanek ze znanych marek bo zwykle to odpad rynkowy lecz warto siegnąc po takie rzeczy do firmy Orzeszek. Jest to firma rodzinna, ściągają dobrze rzeczy a dodatkowo ich mieszanki są naprawdę bardzo dobrze zbalansowane. Jeśli lubicie przyprawy to warto ich dodać do swojej listy ,prowadzą również sklep online gdzie możliwa jest wysyłka.

2.Testo

W kuchni lubię  precyzje i niewątpliwie  do tego celu niezbędna jest technologia. Testo to kolejna firma którą bardzo lubię ,nie bez przyczyny mam od nich już kilka termometrów z których jestem mega zadowolony. Ciekawą rzeczą którą poznałem na targach był rejestrator temperatury 174 . Takie urządzenie staje się niezwykle pożyteczne wszędzie tam gdzie  zależy nam na dokumentacji temperatury. Czy to podczas przewożenia produktu, czy to na stałe w  chłodni to małe urządzenie to świetna rzecz bo rejestruje temperatury w krótkich odstępach czasowych dając nam gwarancję  bezpiecznego przechowywania produktu .Rejestrator można przyczepiać w różne miejsca a dodatkowo za pomocą kabelka usb szybko przeniesiemy wszystkie nasze dane do komputera w celu analizy.

3.Maturmeat

Ostatnio bardzo popularne są szafy do dojrzewania mięsa a  na targach wystawiała się właśnie  firma Maturmeat która jest liderem we Włoszech  . Mieli naprawdę  fajny wybór i ciekawe rozwiązania do mięs ale to co mnie bardziej zaciekawiło to były szafy dojrzewające do ryb i wędlin. Świeża ryba jak dobrze wiemy nie ma długiego czasu przydatności a w takiej szafie okazuje się że możemy przedłużyć jej świeżość 3-4 krotnie. Jest to naprawdę świetne rozwiązanie jeśli ktoś pracuje dużo na rybach a druga sprawa daje możliwość wzbogacenia swoje menu o kolejne gatunki.

3.Kegel-Błażusiak

Kucharz oprócz tego że musi umieć, to także musi wyglądać:) Nie będę ukrywał że lubię promować swoich i dlatego bez dwóch zdań powiem że jak bluzy kucharskie to tylko te od  Kegel Błażusiak. . Nosze jego bluzy  codziennie, piorę w  wysokich temperaturach i uwierzcie mi że jak na razie w żadnej nawet się nitka nie popruła. Bluzy oczywiście nie są tanie ale   do ich wytworzenia wykorzystuje się  tkaniny Klopman które są gwarancją jakosći.

3.Scotsman

Lód to podstawa nie tylko w serwisie ,ale również  i w kuchni. Jeśli kiedykolwiek mielibyście problem z umiejscowieniem kostkarki bo odpływ jest za daleko czy za wysoko to zapamiętajcie firmę Scotsman. Ich kostarki to chyba jedyne na rynku z wbudowaną pompą odpływową . Mam taką kostkarkę w restauracji , cicho pracuje, jest mega wydajna no i ta pompa naprawdę pozwoliła mi ją umiejscowić tak gdzie chciałem a nie gdzie musiałem.

W sumie tak pomyślałem że mógłbym wam też powiedzieć jakie to świetne piłem soki od Cymes, miody degustowałem od Bartnika czy sery jadłem od Gospodarstwa Figa lecz tych doznań ciężko przelać na monitor.Jestem naprawdę bardzo zadowolony z wyjazdu, miło było poznać nowe osoby , spróbować coś nowego. Dziękuję Food Show za zaproszenie, organizatorom należą się duże brawa bo wszystko zostało bardzo dobrze zorganizowane . Do kolejnego Food Show . Pozdr Chef

 

 

Parmantier

W kuchni trzeba zawsze pamiętać żeby gotować na tym co najlepsze .Zimą  bez wątpienia ziemniaki są numerem jeden na liście moich najlepszych warzyw  i dlatego zawsze w tym okresie po nie sięgam.

Ostatnio usłyszałem dużo pozytywnych opinii na temat zupy ziemniaczanej której serwujemy w Le Chalet, więc pozwólcie że trochę wam przybliżę historie tego dania a dokładnie sprawcy dzięki któremu dzisiaj możemy się cieszyć smakiem ziemniaka na różne sposoby – czyli pana Antoine- Augustin Parmantier

Ziemniak to roślina, która przybyła do nas zza oceanu  za sprawą Kolumba . Należy do rodziny psiankowatych i chociaż jest bardzo bogata w witaminy,minerały i mikroelementy na początku nie była tak bardzo lubiana. Ludzie po pierwsze nie umieli przyrządzać ziemniaka a surowy się nie nadawał do jedzenia.Kolejna sprawa która go skreślała to fakt że rósł pod ziemią a  według ówczesnego schematu plasował się w najniższej hierachi spożywczej która była przeznaczona dla zwierząt hodowlanych

I w sumie na początku rzeczywiście ziemniak był głównie używany do karmienia świń  aż do momentu kiedy właśnie Pan  Parmantier postanowił go odkryć na nowo.

Wiek XVIII nie był łaskawy dla Europy a szczególnie dla Francji. Po siedmioletniej wojnie wielu  francuzów znalazło się w złej sytuacji   , głód stał się problemem narodowym a Ludwik XVII który wówczas stał za sterami państwa niestety nie  mógł wiele na to poradzić. Z pomocą na szczęście przyszedł właśnie agronom Parmantier , który znalazł rozwiązanie na ten trudny czas – a tym rozwiązaniem był właśnie ziemniak.

Naukowiec wiedział że ziemniak może uratować kraj z głodu , bo jest łatwy w uprawie i dostarcza dużo ważnych składników , ale problem leżał głównie u  ludzi którzy go uważali za trującego i  nie chcieli za żadne skarby się nim posilić .Parmantier doszedł do wniosku  że ludzi samym gadaniem się nie przekona więc zabrał się do roboty i w 1771 wydał pierwsze naukowe opracowanie na temat pozytywnych właściwości ziemniaka. Pózniej idąc bardziej w kierunku kulinarii postanowił wydać kilka przyjeć na dworze królewskim gdzie ziemniak robił za tytułowego bohatera. Zaintererowanie ziemniakiem niespodziewanie szybko wzrosło a że mocno był również promowany przez samego króla (który sam był jego wielkim miłośnikiem ) z dnia na dzień zyskał na prestiżu i uznaniu wśród ludzi.

Dzisiaj Francuzi bez dwóch zdań kochają ziemniaki ale w Polsce również i my jesteśmy ich wielkimi miłośnikami. Nie bez przyczyny proste danie jak purre ziemniaczane na ciepło z odrobiną poru i śmietany naprawdę potrafi zrobić pozytywne wrażenie o czym nie raz się sam przekonałem. Krem Parmantier to chyba najprostsze i najlepsze danie jakie możecie zrobić zimą . Jeśli nie mieliście jeszcze okazji zjeść tej zupy to oto przepis.

Do jego przygotowania potrzebne nam będzie:

Por, ziemniaki, smietana, rosół, masło

Zaczynamy od topienia na małym ogniu masła i po rozpuszczeniu dodajemy poszatkowany por ( tylko białą łodygę ). Dusimy na małym ogniu aż do momentu jak por całkowicie zmięknie. W międzyczasie kroimy ziemniaki w kostkę i  gdy por już doszedł  wkładamy też ziemniaki  i zalewamy rosołem do przykrycia . Gotujemy tak aż ziemniaki zmiękną i na koniec miksujemy wszystko i doprawiamy śmietaną   według uznania.

Pozdr Chef